Iga Świątek nie dotrzymała obietnicy. Nie ma już powrotu. Rozdział zamknięty
Przejście z kortów twardych na ziemne miało być dla Igi Świątek wybawieniem. Liczyliśmy, że zobaczymy pierwszy w tym sezonie finał z udziałem Polki, a zaraz potem doczekamy się pierwszego tytułu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Może dlatego, że - wbrew zapowiedziom - wciąż nie udało się urozmaicić gry niedawnej liderki światowego rankingu. - Przed sezonem na mączce obiecałam sobie, że będę grała dwa skróty na mecz. Jak widać, ciężko jest to czasem wcisnąć, mając jednocześnie to poczucie, że każdy punkt jest dla mnie ogromnie ważny - tłumaczy Świątek w rozmowie z serwisem Sport.pl.

Iga Świątek głośno o tym nie mówi, ale niechlubne fakty na pewno mocno ją deprymują. Sezon zbliża się do półmetka, a Polka nadal nie ma na koncie choćby jednego tytułu. Jego zdobycie wydatnie utrudnił brak awansu do finału.
Te realia uderzają nie tylko w nią, ale również w Wima Fissette'a. Belg dołączył do sztabu raszynianki w październiku ubiegłego roku. I miał w zasadzie jedno zadanie - nie popsuć tego, co jest i wydobyć na światło dzienne te sfery potencjału Igi, których jeszcze nie zdążyliśmy zobaczyć.
Świątek szlifuje formę na Majorce. Przed nią trudne tygodnie, na horyzoncie Wimbledon
Wygląda na to, że na razie misja 45-letniego szkoleniowca okazuje się niewypałem. Świątek straciła na korcie polot, fantazję i skuteczność w decydujących momentach rywalizacji. Co ważne, nie potrafi zrównoważyć tych deficytów w żaden inny sposób.
Przegranym półfinałem French Open polska tenisistka zakończyła rywalizację na swojej ulubionej nawierzchni, czyli na kortach ziemnych. Teraz będzie już tylko trudniej. O rankingowe punkty trzeba powalczyć na trawie, na której nigdy nie czuła się dominatorką.
Raszyninaka przebywa obecnie na Majorce. Tam przygotowuje się do kolejnej części sezonu. Wierzy, że wskazówki Fissette'a tym razem przyniosą oczekiwany efekt.
- Myślę, że pierwsze dni na trawie, to przede wszystkim kwestia przyzwyczajenia się do nawierzchni - mówi w rozmowie ze Sport.pl. - Może też zmiana, jak pracuję na nogach. Potrzebne są inne ruchy, inaczej muszę zatrzymać się przed piłką. Dopiero zaczęliśmy treningi na korcie trawiastym, ale Wim przygotował pewne założenia taktyczne, które mam realizować. Będziemy to ćwiczyć na każdym treningu, by potem stosować w trakcie spotkań. Zagramy trochę więcej slajsa, ściętego serwisu, który na trawie przynosi sporo punktów.
Dlaczego korekta zachować na korcie miałaby przynieść dobre rezultaty teraz, skoro nie udało się na kortach ziemnych? Świątek przyznaje, że w ostatnich tygodniach nie dotrzymała złożonej sobie obietnicy. Podchodzi do tego jednak ze zdrowym dystansem.
- Ogólnie przed sezonem na mączce obiecałam sobie, że będę grała dwa skróty na mecz (śmiech). Jak widać, ciężko jest to czasem wcisnąć, mając jednocześnie to poczucie, że każdy punkt jest dla mnie ogromnie ważny i wolę go rozegrać w taki sposób, gdzie czuję, że mam więcej kontroli. Niemniej chcę rozwijać swoją grę w tym kierunku i trochę ją urozmaicić - zapewnia.
W światowym rankingu notowana jest obecnie na ósmej lokacie, mimo że w nowy sezon wchodziła jako wiceliderka. Jej najbliższy cel to udany start w turnieju WTA 500 w niemieckim Bad Homburg. Impreza rozpoczyna się 22 czerwca. Później pora na Wimbledon.


