Michał Białoński, Interia: Podczas finałowego turnieju Billie Jean King Cup będzie musiał pan sobie poradzić bez Igi Świątek. Jak wygląda plan B? W kwietniu pana zespół pokonał Rumunię w składzie z Igą Świątek, Magdą Linettę, Magdaleną Fręch i Mają Chwalińską. Kogo powoła pan teraz? Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski: Nie ma wielkiego wyboru. My nie mamy takiego bogactwa, jakie mają Czesi czy Amerykanie. Ubolewam nad tym. Na dodatek Maja jest po operacji kolana, przez co też wylatuje ze składu. Nie ma wielu opcji. Do kiedy ma pan czas na ogłoszenie składu na Glasgow? - Do 10 października. Nie mogę tego zrobić wcześniej, z uwagi na procedury ITF-u i organizacji Billie Jean King Cup. Natomiast wielkich niespodzianek nie będzie, bo ich być nie może. Mogę tylko wymienić zawodniczki, jakie nam zostały: Magda Linette, Magda Fręch, Katarzyna Kawa, Weronika Falkowska, Alicja Rosolska, Martyna Kubka i jeszcze Ula Radwańska. Więcej zawodniczek nie mamy. Ja już wiem, kogo z tej grupy wybiorę, jestem już po słowie, ale jeszcze nie mogę tego ogłosić. Czyli łącznie zostało nam tyle zawodniczek, ile Amerykanie wprowadzili do czołowej "30" listy WTA. Czeszki mają Karolinę Pliszkovą i Petrę Kvitovą w czołowej "20", a 23 jest Barbora Krejczikova. - Na razie nie ma co porównywać nas do Amerykanek. Ale nie składamy broni. Będziemy walczyć, przygotujemy się najlepiej jak potrafimy. Dla nas też będzie to nowe doświadczenie. Po raz pierwszy będziemy grać w finałach Billie Jean King Cup. Zrobimy to, co w naszej mocy i skupimy się na sobie. Będziemy w roli czarnego konia. Postaramy się powalczyć. Jest jeszcze trochę czasu, więc mam nadzieję, że dziewczyny będą w pełnym zdrowiu. Ryzyko kontuzji zawsze istnieje, zwłaszcza w końcówce ciężkiego sezonu. Mamy grupę bardzo wymagającą, ale na pewno podejmiemy walkę. Czytaj też: Dawid Celt o rezygnacji Igi Świątek: To zabójstwo dla organizmu Dawid Celt: Do tego wszystkiego Masters został wydłużony Tym większa szkoda, że kolizja terminów BJKC z WTA Finals, które na dodatek rozgrywane są na innych kontynentach spowodowała, że straciliśmy Igę Świątek na tak ważne zawody. Najwyraźniej WTA i ITF pogubiły się przy układaniu terminarza. - Plany były przecież takie, że zarówno Masters, jak i Fed Cup miały być na jednym kontynencie. Po to, żeby ułatwić, żeby nie było takiej sytuacji jak w zeszłym roku, gdy najpierw był Fed Cup w Pradze, a później zawodniczki leciały do Guadalajary na Masters, co było niewykonalne. To pokazuje, ze WTA sobie, a ITF sobie. Podkreślmy jednak, że ITF wcześniej podał lokalizację finału BJKC, to WTA zwlekało, aż wybrało na turniej Masters Forth Worth w USA. - Pewnie WTA bardziej zawiniło w tej sytuacji, bo nie przyjmuję tłumaczenia, że ciężko było znaleźć organizatora dla Mastersa. Oczywiście, nie jest to łatwa rzecz, bo trzeba znaleźć miasto i sponsora, partnerów. To są ogromne pieniądze. Ale nie od dzisiaj wiemy, że stosunki WTA z Shenzhen, z Chinami są w zawieszeniu, w związku z czym Mastersa tam nie będzie. Zatem to nie jest tak, że WTA miało trzy tygodnie, czy trzy miesiące na znalezienie nowej lokalizacji. Czasu było znacznie więcej - ponad rok. Dlatego ja nie "kupuję" tego tłumaczenia. Dawid Celt: Przez to cierpi prestiż finałów BJKC Mocne słowa. - Dopóki tak to będzie wyglądało, to będzie cierpiał prestiż finałów Billie Jean King Cup. Nie będą grały w nich najmocniejsze składy, tylko zawodniczki, które są dostępne i tyle. Zwróćmy uwagę na fakt, że dziewczyny, które zagrają w Guadalajarze, muszą sobie sztucznie, o około trzech tygodni wydłużyć sezon. Trzydziestka, a nawet pięćdziesiątka tych najlepszych po Guadalajarze w większości by skończyła sezon, ruszyła na dobre wakacje, odpoczynek i czas na preseason. A tak? Te, które będą zaangażowane w finał Fed Cupu, a to też wymaga pewnego poświęcenia, zwłaszcza w wypadku starszych zawodniczek, które większą wagę muszą przykładać do regeneracji, dodatkowo będą miały wydłużony sztucznie sezon i to aż o trzy tygodnie. O ile dobrze pamiętam, to po Guadalajarze jest tydzień przerwy, następnie tydzień Mastersa i kolejny tydzień Fed Cupu. To są trzy tygodnie, więc dla nich to nie jest komfortowy terminarz. Dawid Celt o Rakowie Częstochowa Zmieńmy na koniec dyscyplinę. Pana teść Piotr Robert Radwański w żartach żalił się ostatnio, że chciał wręczyć koszulkę Cracovii swemu wnukowi, a pańskiemu synowi Jakubowi, ale okazało się, że on ma już na sobie tę Rakowa Częstochowa. Jako sympatyk tego klubu doczekał pan fajnych czasów. Ekipa Michała Świerczewskiego i Marka Papszuna na stałe zadomowiła się w ligowym topie. Jestem pełen podziwu dla tego, co zbudował pan Michał Świerczewski. Dla jego wizji. Jestem też pełen podziwu dla Marka Papszuna. Wiem, że jest bardzo wymagającym trenerem, bardzo specyficznym, ale skutecznym, a przecież o to w tym wszystkim chodzi. Jestem pod wrażeniem tego, jak to zbudowali. Dowiedli, że jeśli masz pomysł, wiedzę, otaczasz się kompetentnymi ludźmi, a do tego jesteś stosunkowo cierpliwy, to można zbudować w piłce coś fajnego nawet w naszych, polskich warunkach. Bardzo mi się rozwój Rakowa podoba i z tego miejsca składam gratulacje dla wszystkich jego władz, z prezesem Świerczewskim i trenerem Papszunem na czele. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia