Wychodzącą na kort numer 1 kompleksu The All England Lawn Tennis Club Igę Świątek tradycyjnie oglądaliśmy w słuchawkach na uszach. To ten moment, gdy Polka dopuszcza do siebie ostatnie, pożądane bodźce, nim zacznie zmagania z rywalkę. A losowanie nie było najłatwiejsze, bo najlepsza tenisistka świata musiała zmierzyć się z niewygodną Sofią Kenin. Iga Świątek jednej rzeczy nie chce zdradzić. "Wszyscy zrobili wokół tego tyle szumu" Amerykanina dokładnie w ubiegłym roku niespodziewanie już w 1. rundzie Wimbledonu wyrzuciła za burtę obecną wiceliderkę klasyfikacji WTA, Coco Gauff. Naszej gwieździe także dość wysoko zawiesiła poprzeczkę, ale Iga udowodniła, co zresztą sama przyznała, że z roku na rok czyni drobne, acz zauważalne postępy na tej nawierzchni. Hubert Hurkacz nie pozostawił wątpliwości w sprawie Igi Świątek. Rozwiał je zaraz po meczu Wracając do muzyki, Iga została zapytana co znajdowało się na jej wtorkowej playliście, a także czy serwowane sobie brzmienia tuż przed wejściem na kort są "cięższe". - Mam tę samą playlistę od początku zeszłego sezonu. Jest dość nudna. Zazwyczaj teraz, gdy chodzę po boisku, to jest The Rolling Stones - odparła, natomiast już nie chciała zagłębiać się w to, jaki dokładnie utwór kultowego brytyjskiego zespołu rockowego pobudzał ją do działania i pomagał w koncentracji. - Szczerze mówiąc nie chcę podawać tytułów, ponieważ mam już inne świetne piosenki, które naprawdę podnoszą mnie na duchu. Potem wszyscy zrobili wokół tego tyle szumu, że poczułam, iż to już nie jest moje. Jeśli wiesz, co mam na myśli... W pewnym sensie chcę to zachować dla siebie. Później Iga opowiadała, że od około półtora roku zmienia swoją rutynę na Wimbledonie, to znaczy częściej wychodzi, choć nie zapuszcza się do "wimbledońskiej wioski" z uwagi na rozpoznawalność. Przy czym nie wyklucza, że pomimo bycia osobą, która najbardziej ceni sobie spokój w czasie wolnym, zdecyduje się zapuścić w te rewiry. W sumie - kontynuowała - poza oglądaniem tenisa wybiera wyjścia do dobrych restauracji oraz nastawia się na przechadzki do parków, jeśli angielska pogoda nie sprawi psikusa. I właśnie odnośnie restauracji i spacerów padło kolejne pytanie, tyczące się tego, że gdyby mogła zaprosić trzy osoby grające w tenisa na wspólne spędzenie czasu w tych miejscach, to kim by one były. Świątek zapytana o Lewandowskiego. "Nie mieliśmy czasu porozmawiać na takie tematy" Ponieważ jako numer 1 Świątek wskazała swoją wielką poprzedniczkę i idolkę z Niemiec, Polka doprecyzowała, czy to bardziej wybitny forhend Graf byłby dla niej magnesem, czy jednak umiejętności koncentracji i samodyscypliny. - Jej mentalność. Trudno mi porównywać nasze style, bo oczywiście gramy w różnych erach tenisa. Trudno znaleźć to samo, zwłaszcza z jej behhendem, slajsem, wolejem i tym, że ja nie potrafię grać takich uderzeń. Dlatego więcej byłoby o mentalności - odparła podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego. A skoro o mentalności mowa, na konferencji pojawił się także... Robert Lewandowski. Nie fizycznie, ale w pytaniu. Właśnie dotyczącym tego, czy w kwestii mentalności lub czegokolwiek ze swoich "warsztatów" mieli okazję dotąd porozmawiać w cztery oczy. Artur Gac, Wimbledon