Iga Świątek miała pełną świadomość, jak wiele ryzykuje. Nie pojawiła się na korcie od przegranego ćwierćfinału US Open. Ku rozczarowaniu nie tylko swoich fanów zrezygnowała ze startu w trzech kolejnych turniejach - w Seulu, Pekinie i Wuhan. W stolicy Chin - gdzie rozgrywano imprezę rangi WTA 1000 - raszynianka miała bronić tytułu. Nie tylko nie zyskiwała nowych punktów, ale traciła już zdobyte. Zajęta była poszukiwaniem nowego trenera. Z dotychczasowym, Tomaszem Wiktorowskim, rozstała się 4 października. Na nic apele Świątek, dramat tenisistek wciąż nie ma końca. "Totalnie niezrozumiałe" Sabalenka pierwszą rakietą świata. Kiedy Świątek odzyska utraconą pozycję liderki? Aryna Sabalenka w tym czasie ustawiała po kątach kolejne rywalki i było jasne, że tej jesieni to ona strąci Igę z rankingowego szczytu. Pierwotne wyliczenia wskazywały, że stanie się to 28 października. Ostatecznie do roszady doszło tydzień wcześniej. Do podobnej sytuacji doszło przed rokiem. Białorusinka zastąpiła Świątek na pozycji liderki 11 września. Wówczas wytrwała w tej roli tylko osiem tygodni. Jak będzie tym razem? "Jeśli Aryna zabłyśnie w WTA Finals, stworzy solidne podstawy pod początek kolejnego sezonu, w którym będzie musiała bronić tytułu w Australian Open. Jeżeli do rozpoczęcia sezonu ziemnego utrzyma się w czołówce rankingu, to do końca lata może nie martwić się zbytnio. Będzie musiała obronić kilka razy mniej punktów niż Świątek" - pisze Siergiej Poduszkin w rosyjskim "Sport-Expressie". "Możliwe zatem, że Białorusinka objęła prowadzenie w kobiecym tenisie, jeśli nie na wiele lat, to na pewno na wiele miesięcy " - twierdzi odważnie felietonista. W tej chwili przewaga Sabalenki nad Igą wynosi tylko 41 punktów. Do najbliższej konfrontacji między nimi może dojść już w trakcie wspomnianego WTA Finals. Turniej zostanie rozegrany w dniach 2-9 listopada w Rijadzie. Polka po raz pierwszy pokaże się światu z nowym trenerem u boku - Wimem Fissette'em.