- Pokonanie liderki rankingu dodaje pewności siebie, ale przecież potem musiałam zagrać dwa mecze, żeby wygrać cały turniej. Było trudno i w sobotę i w niedzielę, kiedy musiałam zaprezentować swój najlepszy tenis. Finałowy mecz to zawsze dodatkowa presja - mówiła po swojej wygranej w finale 28-letnia zawodniczka. Rzadko się zdarza, żeby liderka rankingu zagrała w takim turnieju Garcia wróciła jednak na dłużej do meczu ze Świątek. Jest jedną z pięciu tenisistek, które ograła w tym sezonie 21-letnią tenisistkę po: Ashleigh Barty, Danielle Collins, Jelenie Ostapenko i Alize Cornet. Zwyciężyła w piątkowym ćwierćfinale 6:1, 1:6, 6:4. Francuzka była przede wszystkim zaskoczona tym, że Polka w ogóle zagrała w Warszawie. - To rzadko zdarza się, że liderka rankingu gra w turnieju rangi WTA 250. Ja wiem, to podnosi prestiż imprezy. Ale nie miałam więc dobrego losowania, gdy okazało się, że trafiłam na nią, na najwyżej rozstawioną zawodniczkę - Francuzka. - Mecz z Igą był dla mnie oczywiście wielkim wyzwaniem. Iga grała u siebie, atmosfera na trybunach była wspaniała. Musiałam być dobrze przygotowana do spotkania z Igą, która ma świetny sezon i niesamowite wyniki. Stwierdziłam, że muszę cieszyć się tym meczem. Wiedziałam, że muszę grać swój tenis i tak starałam się grać - opowiadała Garcia. - Nie miałam jednak nic do stracenia. Ogromnie się cieszę, że znalazłam sposób na pokonanie Igi na jej nawierzchni - na mączce, i na jej terenie - w Warszawie - dodała. Świątek wciąż jest młoda Zwyciężczyni warszawskiego turnieju oceniła też dotychczasowe wyniki Igi Świątek, która w pierwszej połowie sezonu - objęła prowadzenie w rankingu WTA, wygrała sześć turniejów z rzędu i 37. kolejnych meczów. - Jej statystyki są niesamowite. Dokonała niesamowitych rzeczy. Wszyscy to widzimy. Ona może być jeszcze lepsza. Wciąż jest bardzo młoda - twierdzi Garcia. Polska tenisistka po turnieju w Warszawie szykuje się już do nowej części sezonu i występów za oceanem. W środę wylatuje do Ameryku Północnej. Najpierw zagra w Toronto, potem w Cincinatti, a następnie w US Open. Olgierd Kwiatkowski