Tym razem Świątek została zepchnięta przez organizatorów trochę w cień. Zagrała na Louis Armstrong Stadium, drugiej pod względem ważności arenie w kompleksie Flushing Meadow. Na Arturh Ashe w sesji południowej najpierw wyszła faworyzowana przez Amerykanów Coco Gauff, a później Novak Djoković. Polka nie czuła się tym dotknięta. Grała w każdym razie na swoim dobrym poziomie, choć trafiła na rywalkę, która - jak się okazało - postawiła jej momentami twarde warunki. Bitwa nastolatek rozstrzygnięta. Zaskakujący początek Saville zaskoczyła Świątek na początku meczu Dla tych, co spodziewali się łatwego zwycięstwa, bo Australijka najlepsze lata ma już za sobą, bo jest daleko w rankingu (322. WTA), już po pierwszym secie mogli się rozczarować. Od początku toczyła się wyrównana, czasami zaskakująco interesująca walka. W każdym razie w tej fazie mecz wyglądał zupełnie inaczej niż jednostronne spotkanie pierwszej rundy Igi Świątek z Rebeccą Peterson. Saville niespodziewanie zaczęła spotkanie od przełamania serwisu Polki. Potem straciła jednak swoje podanie. W połowie seta ponownie doszło do serwisowej niedyspozycji z obu stron. Australijka przegrała - mimo prowadzenia 40:0 - szósty gem. Było 4:2, ale zamiast 5:2 zrobiło się 4:3, a następnie 5:3. Tak więc trzy kolejne gemy zakończyły się przełamaniami. Większe mankamenty serwisowe ujawniała jak widać Australijka. Popełniła aż sześć podwójnych błędów, z czego po dwa w dwóch gemach. Z takimi pomyłkami nie można pokonać liderki rankingu, nawet jeśli ona ma momenty złej gry. Świątek pewnie zamknęła seta w dziewiątym gemie. Wykorzystała pierwszego z setboli. Straciła trzy gemy, ale jednak nie czuć było w tym pojedynku wielkiego zagrożenia dla polskiej tenisistki. Napięcie w polskim obozie, choć zwycięstwo niezagrożone Potwierdził to drugi set. Obrończyni tytułu mogła czuć się bezpiecznie. Nie musiała też nadużywać swoich sił, spokojnie zmierzała do drugiego zwycięstwa w tegorocznym US Open. Przewyższała pod każdym względem rywalkę. Wielkiej historii ten mecz już nie stworzył. Świątek konsekwentnie punktowała Saville. Były gemy rozegrane przez raszyniankę bardzo dobre (na pewno pierwsze dwa), były dobre, ale i słabe, ale głównie dzięki temu, że wtedy Australijka pokazywała, że w przeszłości zajmowała 20. miejsce w rankingu WTA i podczas długiej już kariery świetnie radziła sobie w deblu. Z wyniku 2:0 Saville potrafiła doprowadzić do wyrównania na 2:2, a potem przy wyniku 4:2 dla Świątek wygrała gema, a potem kolejnego przy 5:3. Bardzo się cieszyła z takich małych wygranych, i widać było, że jest wyluzowana, natomiast Polka i jej sztab cały czas wyglądali na mocno spiętych. Dziwne, bo to nie było wyszarpane zwycięstwo i brakowało powodów do niepokoju. Koniec amerykańskiego snu. Polka bez szans. Bolesna porażka Mecz dwóch wielkich przyjaciółek w trzeciej rundzie Liderka WTA wygrała 55 mecz w sezonie, dziewiąty kolejny w US Open. Ma szansę kontynuować tę serię. W trzeciej rundzie Świątek trafia na Kaję Juvan. Słowenka pokonała Amerykankę Lauren Davis 7:6 (3), 6:4, 6:3. To spotkanie zostanie rozegrane w piątek. Realnie patrząc, nie jest to przeciwniczka, z którą liderka rankingu powinna mieć kłopoty. Dwa dotychczasowe mecze Świątek w US Open pokazały, że jest w dobrej formie. Olgierd Kwiatkowski II runda turnieju singla pań US Open Iga Świątek (Polska, 1) - Daria Saville (Australia) 6:3, 6:4