Już 10 minut przed meczem trudno było znaleźć wolne miejsce na trybunach kortów Legii. Kibice nauczeni doświadczeniem z poprzedniego spotkania woleli się zabezpieczyć. Mecze Świątek w stolicy są magnesem przyciągającym kibiców nawet wtedy kiedy równolegle swój mecz w europejskich pucharach rozgrywa Legia. Niepewny początek Świątek, ale potem się rozpędziła Tenisistka, która przez cztery sezony reprezentowała Legię, reprezentuje jednak inny poziom niż piłkarze stołecznego klubu, którzy zremisowali w Kazachstanie 2-2. Jest gwarancją dobrego widowiska i skuteczności i mimo że jest w trudnym z treningowego punku widzenia momencie sezonu, nawet wtedy można na nią liczyć. Niemniej Świątek męczyła się na początku swojego spotkania. Podobnie jak w poprzednim pojedynku wczuwała się w warunki panujące na korcie centralnym. Liu (78. WTA) miała nieco łatwiej. Dziś dokończała swój pojedynek pierwszej rundy z Yue Yuan. Rozegrała półtora seta. Może dlatego spotkanie na inaugurację bylo zaskakująco wyrównane. Dwa pierwsze gemy trwały blisko kwadrans. W pierwszym break pointa miała Świątek, w drugim Amerykanka, ale skończyło się bez przełamań. Dopiero w trzecim gemie, ale też po wyrównanej grze Polka okazała się lepsza i wykorzystała pierwszego w meczu break pointa. Potem raszynianka się rozpędziła. Do stanu 5:1 szła jak burza. Świetnie returnowała, ale też zaimponowała doskonałym poruszaniem się po korcie, bo Liu próbowała wygrywać punkty zmieniając kierunki. Amerykanka wygrała jeszcze jednego gema - na 5:2. W ósmym miała trzy okazje na przełamanie liderki rankingu, ale Świątek dokończyła dzieła. Wygrała seta po 52 minutach. "Dziękujemy" od kibiców po ostatniej piłce Drugi rozegrany był na warunkach polskiej tenisistki. Non stop naciskała rywalkę. Grała mocno i bardzo precyzyjnie, były też uderzenia po których publiczność wpadała w euforię. Liderka rankingu pokazywała, że jest liderką. Zaczęła drugiego seta od 4:0. Straciła w tych czterech gemach zaledwie pięć punktów. Świątek nie byłaby jednak sobą, gdyby nie pokazała odrobiny niepewności, załamania formy. Przegrała piątego gema, a w kolejnym broniła się - pierwszy raz w tym secie - przed przełamaniem. Zachowała jednak wielki spokój. Nie pozwoliła Liu na wygranie dwóch punktów przy dwóch break pointach. Prowadziła 5:1. Przegrała jeszcze jednego gema. Zakończyła mecz po godzinie i 38 minutach gry. Po ostatniej piłce kibice wstali z miejsc. Klaskali i wykrzyczeli gromkie: "Dziękujemy". Było za co. Sensacja w Warszawie. Finalistka Roland Garros odpada Niekorzystne prognozy pogody na piątek W ćwierćfinale Świątek zagra z Lindą Noskovą. To bardzo niewygodna rywalka, ostatnia obok liderki rankingu rozstawiona zawodniczka w warszawskim turnieju. Warto pamiętać, że w ubiegłym roku Polka właśnie w tej fazie przegrała z Francuzką Caroliną Garcią. Ale najważniejsze, żeby mecz się odbył. Prognozy pogody na piątek nie są optymistyczne. W Warszawie ma padać. Olgierd Kwiatkowski z Warszawy