Kliknij TUTAJ, by zobaczyć relację z meczu Świątek z Bencic Choć Iga Świątek nie dotarła do półfinału żadnej tegorocznej imprezy wielkoszlemowej, należy ją pochwalić za ogromną regularność. Jako jedyna tenisistka z całej stawki zdołała bowiem dotrzeć przynajmniej do czwartej rundy każdego z czterech najważniejszych turniejów.Mecz Polki z Bencic był niezwykle emocjonujący. Zwłaszcza w pierwszej partii, która trwała aż 84 minuty. Świątek miała w niej cztery piłki setowe. Niestety, żadnej z nich nie wykorzystała. Szwajcarka także zmarnowała cztery pierwsze okazje do objęcia prowadzenia w meczu, ale przy piątej była już bezbłędna.- Miałam cztery piłki setowe. Szkoda, że nie udało się ich wykorzystać. Nie mam właściwie sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o pierwszy set. Belinda grała świetnie, będąc pod presją. Raz minęła mnie, gdy byłam pod siatką, świetnie grała w obronie. Może faktycznie mogłam wygrać akcję, w której zepsułam prostą piłkę na bekhend-wolej. Z drugiej strony, jak gra się jednego woleja na całego seta, który trwa prawie półtorej godziny, to ciężko być w wolejowym rytmie. Mamy kilka wniosków do wyciągnięcia. Może następnym razem nie doprowadzę do sytuacji, że zostaję przełamana na początku pierwszego seta - przyznała po meczu Świątek w rozmowie z Eurosportem. Iga Świątek i jej głośny okrzyk. O co chodziło? Polka dobrze rozpoczęła drugą partię. Dobrze zagrała gem przy serwisie Bencic, a potem łatwo wygrała swój gem serwisowy i było 1:1. Później jednak do głosu zaczęła dochodzić mistrzyni olimpijska. Świątek nie potrafiła jej zaskoczyć, przejąć kontroli nad meczem. Była zdenerwowana, co było widać na jej twarzy. "Przestań" - krzyknęła nagle w pewnym momencie w stronę swojego sztabu szkoleniowego.Po spotkaniu wytłumaczyła, dlaczego to zrobiła.- Chciałam zaprzestać szukania pomocy z boksu trenerskiego i skoncentrować się na tym, co faktycznie dzieje się na korcie. Wiem, że gram solidniej, jak nie patrzę w tamtą stronę i wyłącznie wysyłam pozytywną energię. Wiem, że przydarzyły się okrzyki w tym meczu. "Przestań" było pochopną odpowiedzią na to, że mój team mnie motywował. Oczekiwałam, że zamiast samej motywacji dadzą mi sposób na rozwiązanie problemów. Ale na tym turnieju nie ma coachingu, więc wpadłam w taki trochę głupi schemat, w którym tego oczekiwałam, a nie mogłam dostać. Było to więc trochę do nich, trochę do siebie - stwierdziła Świątek. W ten sposób nasza tenisistka zakończyła swój udział w tegorocznych turniejach wielkoszlemowych. Najlepiej poradziła sobie na kortach Rolanda Garrosa, gdzie dotarła do ćwierćfinału. TB