Olgierd Kwiatkowski, sport.interia.pl: Co się mogło stać Idze Świątek? Dr Krzysztof Guzowski, były fizjoterapeuta Agnieszki Radwańskiej*: Prawdopodobnie doszło do uszkodzenia mięśnia, przynajmniej tak wynika z pierwszych komentarzy. Napisałem przed chwilą wiadomość do Maćka Ryszczuka (fizjoterapeuta Igi Świątek - przyp. ok). Zaproponowałem, że jeśli wracają do Polski, to możemy w naszej klinice zrobić Idze najlepsze możliwe USG. Tak robiliśmy zawsze z Agnieszką Radwańską. Kiedy działo się coś złego prosto z lotniska jechaliśmy na USG do doktora Zbyszka Czyrnego. USG jest bardzo dobrym badaniem do oceny uszkodzeń mięśnia. Na jego podstawie można będzie ocenić jak długo będzie trwała przerwa? - Dopóki się nie zrobi badań obrazowych, nie można mieć nigdy pewności, co się dokładnie stało. W tej chwili trudno rokować na przyszłość. Gdyby na podstawie własnej praktyki z najlepszymi tenisistkami na świecie miałby pan powiedzieć, jaki charakter ma ta kontuzja. - W praktyce wygląda to tak, że czasami dochodzi do uszkodzenia w miejscu mało unerwionym, uszkodzenie mięśnia jest duże, a wcale tak bardzo nie boli i dopiero badanie pokazuje, że jest gorzej niż myśleliśmy. Niekiedy sprawy idą w drugą stronę. Zawodnika coś mocno boli, schodzi z kortu i myśli, że coś poważnego się stało i nie chce, żeby tkanka się rozpruła, bo jest już lekko uszkodzona. Robi się badania obrazowe i tam nic nie widać, nic się złego nie dzieje. Ale ból był okropny. Wtedy wystarczy jednak rozluźnić mięśnie za pomocą różnych terapii, m.in. igłoterapii i zawodnik jest zdrowy. Oczywiście, trzeba się zastanowić dlaczego do tego doszło? Czy przyczyną kontuzji nie jest sąsiad tego miejsca, czyli inny mięsień, którzy zbyt mało pracował, a "uszkodzony" mięsień wziął na siebie podwójną pracę. Jaka może być zewnętrzna przyczyna tej kontuzji. Opinie są bardzo skrajne, od zarzutu w stronę organizatorów, że pozwolili grać w dżdżystych warunkach, po hipotezę, że uraz został wywołany przeciążeniem. - Zawodowi tenisiści mają ciało przygotowane i przyzwyczajone do gry i treningów na nawierzchni typu "hard", czyli na nawierzchni twardej. Ich stawy i mięsnie są zaadaptowane do takich warunkach. Sezon gry na kortach ziemnych jest bardzo krótki. Ponieważ organizmy tenisistów nie są w większości przyzwyczajone do gry w tych warunkach, ta nawierzchnia jest jedną z najbardziej wymagających. To jednak zaskakujące, beton wydaje się mniej przyjazny dla nóg. - Właśnie, wydaje się, że ziemia jest łagodna, dla mięśni, dla stawów. Nic bardziej mylnego. Kiedy na takiej nawierzchni gra się dużo, to bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę. Wymiany są dużo dłuższe, trzeba generować jeszcze większą moc niż na innych nawierzchniach, po to, aby uderzenia miały większą wagę, czyli odpowiednią prędkość i rotację. W Rzymie jest mokro, codziennie pada deszcz, korty nasiąkają, czyli pewnie jest jeszcze trudniej i są to warunki jeszcze bardziej wymagające dla zdrowia. - Sytuacja z graniem na mokrej nawierzchni powoduje, że piłka jest jeszcze cięższa i kozioł jest niższy. To oznacza, że jeszcze bardziej trzeba obniżyć sylwetkę, ugiąć kolana. Noga łatwiej może "uciec" na śliskiej linii. Dlatego na tych dużych turniejach linie są porowate, żeby nie było poślizgu. Ale wiadomo, że na mokrej nawierzchni one i tak będą śliskie. Wtedy jest inny doślizg. Cały czas trwa walka tenisisty o utrzymanie stabilnej sylwetki na bardzo śliskiej nawierzchni. To wymaga dodatkowego wysiłku, koncentracji. Zawodnik musi się do tego przyzwyczaić. Mecz z Jeleną Rybakiną Iga grała wieczorem. Temperatura była niższa, a więc piłka lata wolniej, było - jak wspominaliśmy - mokro, więc ta piłka była jeszcze wolniejsza niż zazwyczaj. Iga musiała od początku wejść na dużą intensywność, tylko wtedy mogła tak zdominować rywalkę. To było widać szczególnie w pierwszym secie. W mecz z Rybakiną, właśnie z powodu wilgotności, wieczornej pory, Iga musiała włożyć o wiele więcej wysiłku niż w innych warunkach. Często w takich sytuacjach taka gra kończy się - w najlepszym przypadku - przeciążeniem, a w najgorszym - kontuzją. Kamery pokazywały jak w czasie wcześniejszego spotkania Ruuda z Cerundolo i podczas meczu Świątek z Rybakiną, cały czas siąpiło. Czy organizatorzy nie powinni przerwać tego meczu? - Nie ma mnie na miejscu. Niestety, tak się dzieje na turniejach zawodowych. Na kortach ziemnych pozwala się na grę jak lekko pada. Sędzia co jakiś czas powinien zejść ze stołka i sprawdzić na ile jest ślisko, ewentualnie zrobić tak na prośbę zawodników. Jeżeli sędzia mówi: "Grajcie", a zawodnicy mówią: "Nie, jest zbyt ślisko - nie gramy", to wzywa się supervisora i on decyduje. W meczu Igi nie doszło do takiej sytuacji. Warunki były trudne, ale nie niezgodne z regułami. Poprzedni turniej Iga Świątek grała w Madrycie, też na mączce, ale na wysokości, do tego kilka spotkań w sesji nocnej. Jaki wpływ mogła mieć ta zmienność warunków w Madrycie i Rzymie na przeciążenie organizmu liderki WTA? Może dobrym pomysłem było zrezygnowanie z występu w Rzymie po finale w stolicy Hiszpanii? - W Madrycie korty są bardzo szybkie ze względu na tą wysokość. To są zupełnie inne mączki. W Rzymie było zwykle tak, że ta nawierzchnia była bardzo podobna do tej z Paryża na kortach Rolanda Garrosa. Trzeba dobrze grać Rzym, żeby dobrze wdrożyć się do Paryża. W tym roku trudno było nie grać Rzymu, bo turnieje w Madrycie i we Włoszech trwają dłużej. Po zakończeniu Rzymu jest tydzień przerwy. Nie dziwię się więc, że Iga chciała zagrać ten turniej i wraz z Tomkiem Wiktorowskim podjęli taką decyzję, ale na pewno w nogach odczuła grę. Był finał Madrytu, ćwierćfinał w Rzymie. Ktoś może powiedzieć, że mecze wcześniejsze nie były długie, nie straciła seta. Ale każdy mecz Igi jest intensywny, nawet jak trwa 50 minut. Często myli się te pojęcia objętość i intensywność. Objętość to czas trwania meczu, intensywność to jest to jaką moc generuje zawodnik przy uderzeniu i przemieszczaniu się. Iga zawsze robi to bardzo dynamicznie. Dla niej każdy wysiłek jest wysiłkiem o wysokiej intensywności. Mimo wszystko uważam, że miała odpowiedni czas na regenerację. Nie znam jednak szczegółów. Jak czuła się przed meczem? Czy coś pobolewało ją wcześniej? To są ważne dla nas pytania i rzeczy o których trzeba było porozmawiać z jej sztabem. To by nam wiele wyjaśniło. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski *Dr Krzysztof Guzowski, były fizjoterapeuta Agnieszki Radwańskiej, Caroline Wozniacki, reprezentacji Polski kobiet w tenisie, obecnie prowadzi klinikę EasyClinic w Warszawie.