Polki jeszcze niedawno grały w trzeciej lidze tenisowej, teraz są już w ekstraklasie. To m. in. zasługa Światek. W poprzedniej edycji wygrała cztery mecze międzypaństwowe i awansowały do Grupy Światowej. Teraz stawką meczu z Rumunią było zakwalifikowanie się do turnieju finałowego, w którym wystąpi 12 reprezentacji. I to się Polkom udało. Świątek: Pracowałyśmy na to kilka lat - Jestem bardzo dumna z tego awansu. Bardzo ciężko na to pracowałyśmy już od kilku lat. To była długa podróż. Krok po kroku wchodziłyśmy na coraz wyższy poziom i w końcu jesteśmy w finałach. To pokazuje, jak mocnym zespołem jesteśmy - mówiła Świątek. - Mam nadzieję, że w turniej finałowym zrobimy kolejny postęp i wygramy. Finały zaplanowano w dnach 8-13 listopada. Występ w Billie Jean King Cup może kolidować z WTA Finals, w których Świątek jest już prawie pewna startu. Rok temu rozegrano je w dnach 10-17 listopada. - Sezon jest długi i wiele się może zdarzy. Musimy porozmawiać z teamem, by wziąć pod uwagę wysęp w finałach Billie Jean King Cup. Na razie nie mam planów, w jakich turniejach będę grała po Wimbledonie. Na pewno chcę zagrać znów w reprezentacji - podkreśliła Świątek. Świątek: Od najmniejszych turniejów po szczyt Na mecz Polska - Rumunia do Radomia przyjechała ekipa telewizyjna, która pracowała dla organizatorów Billie Jean King Cup. Dziennikarz zapytał Światek, jak się jej kariera zmieniła od czasu zwycięstwa w juniorskim Wimbledonie w 2018 roku. - Bardzo dużo zmieniło się w moim życiu. Juniorskie granie różnie się od seniorskiego. Przejście jest bardzo trudne. Zaczęłam od najmniejszych turniejów ITF, od takich z pulą nagród 15 tysięcy dolarów, przez 60 tysięcy. Potem były mniejsze turnieje WTA i wspinałam się po tej górze. Weszłam na szczyt i jestem bardzo szczęśliwa - zapewniała Świątek.