Debiut Świątek w prestiżowym Akron WTA Finals zakończył się na fazie grupowej. Polka straciła szanse na półfinał po przegranych meczach z Marią Sakkari (0:2) i Aryną Sabalenką (1:2). W ostatnim pojedynku grała więc o honor i pozytywny akcent na zakończenie sezonu. "Przez ostatnie kilka dni pracowaliśmy z Darią dosyć ciężko nad moją psychiką, bo po pierwszym meczu mój stan pod tym względem nie był zbyt dobry. Ale po starciu z Sabalenką już było z tym lepiej i w meczu z Paulą zamierzałam przede wszystkim mieć dobrą zabawę i nie skupiać się ani na wygranej, ani na wyniku. Pomogła mi w tym obecność mojego taty, który kiedyś jeździł ze mną na turnieje juniorskie, ale od kiedy podróżuję z trenerami on mógł ze mną być dopiero drugi raz. Cieszę się, że mógł tu być, doświadczyć czego ja doświadczam i zobaczyć moją inną stronę" - powiedziała tenisistka. Dodatkową motywację mógł jeszcze wyzwolić bonus finansowy za wygranie meczu w grupie (110 tys. dol.) oraz okazja na utarcie nosa dobrej koleżance z touru, bo to właśnie Badosa latem wyrzuciła Igę za burtę igrzysk olimpijskich w Tokio. I rewanż się udał, bo Świątek ograła niepokonaną do tej pory w Meksyku rywalkę 7:5 6:4. "To był solidny mecz. Cieszę się, że mogłam wreszcie przezwyciężyć czynniki zewnętrzne i pokazać swój tenis. Dobrze się dziś na korcie bawiłam, co dla mnie zawsze jest ważne" - przyznała 20-latka. Polka może bukować bilety powrotne do Polski, ale zanim wsiądzie do samolotu zostanie jeszcze przez chwilę w Meksyku, aby obserwować resztę rywalizacji najlepszych tenisistek tego roku na świecie. "Będę kibicować Pauli. Mam nadzieję, że porażka ze mną nie wpłynie negatywnie na jej pewność siebie i formę i osiągnie tu najlepszy rezultat" - zaznaczyła Świątek. Jak ogłosiła na konferencji po meczu, teraz czeka ją kilka dni przerwy. Wspomniała o czterodniowym całkowitym rozbracie z tenisem, gdzie będzie mogła się po prostu totalnie zresetować. "Chcę robić w domu różne rzeczy, które wpłyną kojąco na mój umysł. Bo przerwa nie będzie długa i zaraz będzie trzeba porozmawiać z teamem o planach na kolejny rok i pakować się do Australii" - wyznała. Guadalajarę i debiut w tego rodzaju imprezie będzie wspominać miło. Cieszy ją to, że znalazła się w gronie tak doborowych zawodniczek, które mimo długiego sezonu wciąż mają motywację do wygrywania i stworzyły fajną atmosferę. Najmłodszą wśród finalistek tenisistkę cieszył fakt, że dotrwała do końca, bo przez ostatni tydzień im bliżej było mety, tym ciężej się było jej zmobilizować. "To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie" - dodała. Zapytana o plany na przyszły sezon i intensywność swoich startów powiedziała, że trzeba będzie wypośrodkować oczekiwania trenerów, którzy chcieliby, żeby Iga grała jak najwięcej, oraz jej własne upodobania: czyli jakość, a nie ilość. "Chcę znaleźć kompromis, który sprawi, że się będę dobrze czuła i dotrwam do końca sezonu, który jest bardzo długi. Praktycznie od stycznia do listopada jestem cały czas w napięciu, w pełnej rywalizacji. W tym roku dwie przerwy: po Adelajdzie, gdy nie poleciałam do Dauhy i po olimpiadzie, gdy odpuściłam Montreal, dały mi bardzo dużo świeżości. Co jest ważne, bo ja każdy start w turnieju traktuję równo: bez względu czy to jest WTA 500, czy Wielki Szlem" - powiedziała. W przyszłym roku podopieczna Piotra Sierzputowskiego chce popracować nad tym, aby czuć się luźno na korcie, bardziej sobie ufać i pogodzić się z obecnością stresu. Wolałaby mieć receptę na unikanie huśtawek nastrojów i zamierza pamiętać o tym, że tenis to nie wszystko. "Długoterminowym celem jest to, aby przez wiele lat udawało się grać jak w tym sezonie, albo lepiej. Sama nie znam swoich granic. Nadal się badam i zbieram o sobie doświadczenia" - podkreśliła tenisistka z Raszyna. Podsumowując mijający sezon powiedziała, że był on pełen wzlotów i upadków. Mimo iż w kilku starciach mogła zrobić coś lepiej, to nie ma wyrzutów sumienia. "Zawsze za każdym razem wychodząc na kort byłam gotowa na mecz i dawałam z siebie wszystko. Mogę stanąć przed lustrem wiedząc, że mimo tego, że sezon był ciężki i w pewnym sensie wymagający, zrobiłam wszystko, co mogłam. Dlatego cały rok oceniam pozytywnie" - zakończyła Polka. Tomasz Moczerniuk