Magda Linette zajmuje 24. miejsce w rankingu WTA na koniec tego sezonu. Sezonu, który był dla niej wyjątkowy. 31-latka między innymi pierwszy raz w karierze awansowała do wielkoszlemowego półfinału, ocierając się o walkę o tytuł podczas Australian Open. Podczas ostatnich kilkunastu miesięcy polscy fani mogli też oglądać jej premierowe starcie z Igą Świątek na zawodowych kortach. Być może część kibiców ostrzyła sobie wówczas zęby na zacięty, pełen zwrotów akcji pojedynek. Ten, kto zakładał taki scenariusz, był jednak zapewne srogo rozczarowany. Iga Świątek nie miała bowiem litości dla swojej starszej rodaczki, ogrywając ją 6:1, 6:1. Dzięki temu awansowała do ćwierćfinału turnieju w Pekinie, gdzie następnie sięgnęła po tytuł. W wielkim finale liderka rankingu WTA pokonała niemal równie gładko - bo 6:2, 6:2 - Ludmiłę Samsonową. Magda Linette wróciła do meczu z Igą Świątek. Liderka rankingu WTA była bezlitosna Do tego spotkania Magda Linette wróciła w rozmowie opublikowanej przez telewizję Canal+ Sport, w której podsumowała cały sezon w swoim wykonaniu. Po czym dodała: - Moje odczucia po tym wszystkim, to był dramat. Mówiłam sobie: "Jezus Maria, co teraz się wydarzy". Ale później pomyślałam sobie, że gorzej... dużo gorzej już być nie może, więc mam taki dobry punkt wyjścia. Następnie Magda Linette przyznała, że popełniła sporą liczbę błędów. A nieodpowiednie wejście w mecz sprawiło, że później nie była już w stanie odwrócić sytuacji, bowiem rozpędzona Iga Świątek wspięła się na wysoki poziom i wcale nie zamierzała się zatrzymywać. - Myślę, że popełniłam wszelkie możliwe złe decyzje, jakie mogłam. Zagrałam zdecydowanie za wolno, miałam tak naprawdę możliwość, żeby wyjść i zagrać mecz troszkę bez większych oczekiwań. Więc mogłam zagrać agresywnie, a tego nie zrobiłam. Chciałam zagrać mecz jak każdy inny, a to nie był mecz jak każdy inny. Musiałam wejść na dużo wyższy poziom, czego nie zrobiłam, zagrać mecz na dużo wyższym poziomie, czego również nie zrobiłam - wyznała Magda Linette. I dodała: Wygrana w Pekinie tak mocno napędziła Igę Świątek, że ta na finiszu sezonu znów była wręcz niepokonana dla swoich najgroźniejszych rywalek. Dzięki temu w efektowny sposób wygrała turniej WTA Finals, ogrywając w finale w niecałą godzinę Jessicę Pegulę, a przy okazji odzyskała pierwsze miejsce w rankingu WTA, spychając na drugą lokatę Arynę Sabalenkę, którą pokonała w 1/2 finału.