Niepostrzeżenie mecz, który wyłonił półfinalistkę turnieju olimpijskiego, w strefie medialnej zszedł w jednej chwili na dalszy plan. Wszystko za sprawą Danielle Collins, która otworzyła temat, zarzucając Polce, że ta jest nieszczera. A także stwierdziła, że liderka rankingu WTA zachowuje się w sposób fałszywy, będąc inną osobą na korcie, a inną poza nim. Wcześniej, po zakończeniu starcia, obie zawodniczki podeszły do siatki i z wyrazu twarzy Igi Świątek można było odczytać, że coś dziwnego usłyszała od Amerykanki. To był moment, gdy sekundy wcześniej 30-latka poinformowała sędziego, że kończy pojedynek przy stanie 6:1, 2:6, 4:1 30-15 dla raszynianki. Iga Świątek: Nie zrobiłam nic wbrew przepisom Nic dziwnego, że temat pojawił się od razu w anglojęzycznej części rozmowy z mediami, a chwilę potem polscy dziennikarze dociekali szczegółów z perspektywy naszej zawodniczki. - No cóż, nie będę się o to spierać, bo ja nigdy nie zrobiłam nic niemiłego w jej kierunku. Właśnie raczej chciałam jej pogratulować udanej kariery, bo wiemy wszyscy, że to jest jej ostatni rok w tourze - zaczęła Iga Świątek. I od razu nasza zawodniczka zaznaczyła, że kompletnie nie zna podłoża dla takich słów z ust Amerykanki. - Szczerze mówiąc nie wiem, o co jej chodziło, bo nawet nie miałyśmy żadnych interakcji, które mogłyby spowodować, że ona by tak do mnie powiedziała - kontynuowała najlepsza tenisistka świata. Wysłannik Interii dopytał Igę, czy może punktem zapalnym była przerwa, którą Polka wzięła po drugim secie, gdy mecz zaczął jej się wymykać z rąk. Jeden z kolegów włączył stoper i sprawdził, że nasza zawodniczka zniknęła z kortu na dziewięć minut. Wziętą przerwą, która nie była medyczną, Polka liczyła, że odmieni obraz meczu, zaś Collins wyraźnie zaczynała się niecierpliwić na korcie. Podobnie jak część publiczności, która pod koniec, gdy na telebimie już ukazała się Świątek, zaczęła buczeć na naszą zawodniczkę. - Nie wiem, czy tyle trwająca przerwa mogła dać rywalce przyczynek, tu nie będę gdybać. Ale generalnie zazwyczaj na turniejach, jak wychodzimy i mamy czas na przebranie ubrania, to przysługuje nam 5 minut. Ja tutaj zapytałam się pani, która mnie eskortowała, ile mam czasu. Ona mi tego nie powiedziała. Odparła, że tutaj nie liczą czasu i że po prostu mam wyjść wtedy, gdy uważam. No więc ja wykorzystałam ten czas, aby się przebrać i schłodzić, po czym wróciłam na kort. Szczerze nie wiedziałam, ile czasu minęło, ale nie zrobiłam nic wbrew przepisom, więc nie wiem do końca, o co chodziło z tą całą sytuacją - obszernie przedstawiła swoją perspektywę podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego. Iga Świątek: Jeśli kibice się zirytowali, to... Świątek przyznała, że do jej uszu dotarła reakcja części fanów na korcie Suzanne Lenglen. Oklaski przenikały się z buczeniem. Niestety w ferworze tych wydarzeń najważniejsza historia tego meczu, czyli awans Polki do strefy medalowej, niestety zeszła na dalszy plan. A więc niech ta wiadomość w ostatnim zdaniu bardzo mocno wybrzmi: Iga Świątek w najlepszej czwórce turnieju olimpijskiego w Paryżu! Artur Gac, Paryż