- Jeśli zacznę o tym mówić to się rozpłaczę. To było najsmutniejsze, co w życiu słyszałam - próbowała mówić w kanadyjskiej telewizji Bianca Andreescu. Była tak przejęta, że nie była jednak w stanie wiele powiedzieć. Woluntariuszka w schronisku dla kobiet i szpitalu dla dzieci Kilka tygodni wcześniej 22-letnia tenisistka, zwyciężczyni US Open z 2019 roku, pracowała w schronisku dla kobiet dotkniętych przemocą domową. Zgłosiła się sama. Była woluntariuszką. W ośrodku spędziła kilkanaście dni. Słuchała różnych historii - koszmarnych, okrutnych, strasznych. - Rozmawiałam z kobietą, która uciekała przed mężem, bo ten chciał ją zabić. Nie mogłam w to uwierzyć, to coś absurdalnego. Nie mogłam pojąć, że człowiek może przejść przez coś takiego. Przebywając w takim środowisku, zaczęłam doceniać swoje życie - opowiadała. Andreescu w tym samym czasie pomagała też dzieciom w szpitalu. Ona, która zarobiła na korcie ponad siedem milionów dolarów, chciała w ten sposób poznać prawdziwe życie, zapomnieć o własnych kłopotach, której jak się okazuje, nie są prawdziwymi kłopotami i znaleźć motywację do dalszej gry. Nienawidziła siebie po porażkach W grudniu ubiegłego roku Kanadyjka powiedziała, że nie wystartuje w Australian Open. To było zaskakujące. Wróciła do gry po kolejnych kontuzjach i nieźle jej poszło w US Open (IV runda). W Indian Wells, w październiku ubiegłego roku, wygrała tylko jeden mecz. Pojawił się u niej ten sam problem, który męczył ją od wielu lat - nie mogła pogodzić się z kolejnymi porażkami. Świadomie na niemal pół roku zawiesiła karierę. Od października ubiegłego roku do kwietnia tego roku, nie zagrała żadnego meczu. Wróciła do gry w Stuttgarcie, na turniej Porsche Open. Przegrała w drugiej rundzie po bardzo zaciętym trzy setowym pojedynku, z Aryną Sabalenką. Przez pięć miesięcy robiła wszystko tylko nie to, co potrafi najlepiej - nie grała w tenisa. Grywała w koszykówkę, ukończyła kurs tańca, spędzała dużo czasu z rodziną, podróżowała i przede wszystkim pomagała innym. Po porażce w Indian Wells stwierdziła, że czuje się jakby "na jej ramionach spoczywał ciężar całego świata". Chciała zmienić swoje życie. I zmieniła. Wróciła miłość do tenisa - Dziś znów kocham tenis. Ale chcę dzięki niemu pomagać innym i przyczynić się do budowy lepszego świata. Tak patrzę teraz na tenis. Wcześniej nienawidziłam siebie, gdy przegrywałam. Kochałam siebie, gdy wygrywałam. A w zeszłym roku częściej przegrywałam. Dziś tenis jest dla mnie czymś, dzięki czemu mogę stać się lepsza, coś co mnie pasjonuje i czym chcę się bawić - powiedziała Andreescu. Nie ukrywa, że kilkumiesięczna przerwa bardzo jej w tym pomogła, a szczególnie wolontariat. - Ta praca spowodowała, że wiem, że moim życiowym celem jest pomaganie innym - powiedziała podczas konferencji w Rzymie. Coraz lepsza gra, ale ze Świątek już raz przegrała Pomaga też w ten sposób sobie. Po porażce w Stuttgarcie, Kanadyjka zagrała bardzo dobry turniej w Madrycie. W Hiszpanii pokonała Amerykanki Alison Riske i Danielle Collins, przegrała z Jessiką Pegulą. W Rzymie ma za sobą trzy zwycięskie mecze, w tym z Emmą Raducanu, zwyciężczynią US Open z ubiegłego roku. Na Foro Italico nie straciła jeszcze seta. Z Igą Świątek w zawodowym cyklu zagra po raz pierwszy. Ale obie zawodniczki spotkały się w kategorii juniorek. Podczas nieoficjalnych drużynowych mistrzostw świata, które we wrześniu 2016 roku odbyły się w Budapeszcie, zmierzyły się w pierwszym grupowym pojedynku. Świątek wygrała 3:6, 6:3, 6:3. To było bardzo ważne zwycięstwo. Polska pokonała Kanadę, a później cały turniej. Olgierd Kwiatkowski