Właśnie mija rok, odkąd Iga Świątek objęła pozycję liderki rankingu WTA. Od tamtej pory wypracowała sobie solidną przewagę nad rywalkami, a osiąganymi na przestrzeni miesięcy sukcesami udowodniła, że wcale nie spoczywa na laurach i będzie punktować dalej. Co prawda teraz, z przyczyn zdrowotnych, musiała wycofać się z rywalizacji w turniejach Miami Open i Billie Jean King, lecz - jak wiemy - już wróciła do treningów i znalazła się na listach startowych zawodów w Stuttgarcie oraz Madrycie. Polka imponuje formą nie tylko na korcie, ale i poza nim. Szczególną wagę przykłada do akcji pomocy i wsparcia dla Ukrainy. Była twarzą inicjatywy "Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy", podczas której zmierzyła się w pojedynku pokazowym z Agnieszką Radwańską. Dochód z charytatywnego wydarzenia przekazany został ukraińskim dzieciom oraz młodzieży. Poza tym, od początku wojny, Iga występuje w meczach z flagą w ukraińskich barwach przyczepioną do czapeczki. Dobrze wie o jednym. Jako sportsmenka ze światowego topu i jako liderka rankingu WTA może sprawić, że temat zbrodniczych działań Władimira Putina może być wciąż obecny w debacie publicznej. Wypracowaną przez siebie w tenisie pozycję wykorzystuje w dobrym celu - by pomóc poszkodowanym Ukraińcom. Niestety, nieraz dostaje za to po głowie i przyjmuje bezpardonowe ataki z Rosji. Co z przewagą Igi Świątek w rankingu WTA? Wielki powrót rywalki do czołówki Iga Świątek konsekwentnie stoi po stronie Ukrainy. Pozycję liderki rankingu WTA pożytkuje do mówienia o złu wojny Podczas gdy trwają burzliwe dyskusje nad kontynuacją bana dla sportowców z Rosji i Białorusi, w tenisie mogą oni występować właściwie bez większych komplikacji. WTA i ATP jakby zapomniały, co dzieje się w Ukrainie, jakim bestialstwem wykazują się wojska Putina. Ale sama Świątek pamięta i podkreśla to przy różnych okazjach. "Zauważyłam, że w pewnym sensie ta pamięć przygasła. Wiele zawodniczek wstążki zdjęło już po dwóch, trzech meczach. Jest to trochę niekonsekwentne. Ja staram się, żeby ta wstążka ze mną cały czas była. Dla mnie te wypowiedzi po meczach są platformą do tego, co chcę przekazać. Wielu zawodników nie chce się wypowiadać na te tematy, szanuję to - każdy ma wolny wybór, ja też nie o wszystkim się wypowiadam" - wyjaśniła Interii kilka miesięcy temu. Temat podnosiła także po zwycięstwie w turnieju w Dosze. Innym razem solidaryzowała się z ukraińskimi tenisistkami, które są niejako zmuszone rywalizować na korcie z rosyjskimi i białoruskimi przeciwniczkami. "Bardzo szanuję dziewczyny z Ukrainy, bo gdyby bomby spadły na mój kraj i zniszczyły mój dom, nie wiem, czy dałabym sobie z tym radę" - wyjaśniała. "Czuję, że trzeba coś więcej zrobić aby im pomóc. Mam wrażenie, że wszystko, o czym rozmawiamy w tenisie, dotyczy sportowców z Rosji i Białorusi i tego, co im wolno. A nie tego, jak pomóc Ukraińcom. I to nie jest w porządku, trzeba zapewnić im wszystko, czego potrzebują. To oni bowiem w dużej mierze opiekują się swoimi rodzinami, na ich barkach spoczywa ten ciężar" - dodała. Te słowa odbiły się głośnym echem w Ukrainie. Były ukraiński tenisista Ołeksandr Dołgopołow za pośrednictwem Twittera przekazał Świątek wiadomość: "Nie ma wątpliwości, że Iga Świątek rozumie cały ten nonsens, który dzieje się wokół. Pokazuje wielką empatię i stanowi przykład dla innych. Biorąc pod uwagę, że jest teraz numerem jeden i jest super zajęta, musi mieć wielkie serce. Ukraina czuje to wsparcie i dziękuje za nie". Rywalka odgraża się Idze Świątek. Jasna deklaracja. "Może nadszedł czas" Świątek nadepnęła Rosjanom na odcisk. Mają duży problem z Polką Zdecydowana i konsekwentna postawa Igi Świątek względem wojny w Ukrainie jest fatalnie przyjmowana w Moskwie. Rosjanie zdają sobie sprawę, że z głosem liderki rankingu WTA liczy się wielu i że jest on słyszalny głośno i wyraźnie. Olga Morozowa, niegdysiejsza zwyciężczyni wielkoszlemowego French Open w grze podwójnej oraz finalistka French Open i Wimbledonu w grze pojedynczej, posunęła się nawet do deprecjonowania osiągnięć i gry Polki. "Szczerze mówiąc, [Iga Świątek] nie robi na mnie wrażenia. Nie sympatyzuję z jej tenisem, bardziej podobała mi się Barty [Ashleigh Barty - poprzednia liderka tenisowego zestawienia, która wycofała się z rywalizacji na korcie - przyp. red.]. Iga Świątek jest niesamowicie silna, ma fenomenalną wewnętrzną złość, która pozwala jej wygrywać. Ale fakt, że przegrała w finale [w Dubaju], to... wydawało mi się, że nikt w tym turnieju jej nie pokona, a jednak. Myślę, że musi jeszcze nad sobą popracować" - wbijała szpilę w rosyjskim programie "Więcej". Później kontynuowała: "Są rzeczy, które wciąż musi zrobić, ona nie jest jeszcze w pełni rozwinięta jako zawodniczka. Oczywiście jest teraz liderką i to taką z dużą przewagą. Ale ona nie robi na mnie wrażenia i nie mogę powiedzieć o niej za wiele dobrego". Na początku lutego, bez cienia litości, dość szybki spadek z tenisowego szczytu wróżyli Idze dziennikarze rosyjskiego "Championatu". Rozpisywali się o trzech "dzwonkach alarmowych" dla Polki, czyli porażkach w turniejach WTA Finals, United Cup i Australian Open. Według nich były to poważne symptomy zwiastujące... zmiany na czele tabeli. Wytypowali nawet, kto może zastąpić Świątek na szczycie. Ich zdaniem największe szanse ma na to Białorusinka Aryna Sabalenka. Co ciekawe, wypowiedzi Świątek na temat wojny są rosyjskim propagandystom tak ewidentnie nie na rękę, że... sami je cenzurują. Widać to było chociażby o po wygranej Igi w Roland Garros. "Chcę na koniec powiedzieć coś do Ukraińców. Bądźcie silni. Wojna wciąż trwa. Od mojej przemowy w Doha przy każdym kolejnym turnieju mam nadzieję, że sytuacja będzie inna. Staram się wspierać Ukrainę" - mówiła po triumfie. "Sports.ru" wówczas całkiem pominął przekaz polskiej sportsmenki, podobnie zachowali się dziennikarze "Sport-Express". Z kolei "Championat" po prostu... zmienił słowa Igi. Przede wszystkim usunięto słowa "wojna" i "Ukraina". Wieszczą koniec dominacji Świątek. Otwierają się drzwi dla Sabalenki Iga Świątek sama na placu tenisowego boju. "99 proc. tenisistów się nie wychyla, bo oni nie chcą pozbawić się możliwości zarabiania pieniędzy" Takie ruchy, rzecz jasna, nie zmienią kursu, jaki obrała Świątek. Wręcz przeciwnie, Polka podejmuje następne decyzje, które pokazują, jak mocno wspiera Ukrainę. Ostatnio zakończyła współpracę z Xiaomi, chińskim producentem smartfonów i elektroniki użytkowej. Pojawiły się pogłoski, że decyzja podyktowana była aktywnością firmy na rosyjskim rynku. Iga nie zostawiła też bez reakcji niedawnej głośnej sytuacji z Indian Wells. Rosjanka Anastazja Potapowa wyszła wówczas na kort w koszulce Spartaka Moskwa. To klub, który uchodzi za bliski Władimirowi Putinowi. Polka podjęła interwencję. "Porozmawiałam z WTA i w pewnym sensie dowiedziałam się, że tych sytuacji prawdopodobnie będzie mniej. Federacja wytłumaczy innym zawodnikom, że nie można promować żadnych rosyjskich drużyn w obecnych czasach, co mnie trochę uspokoiło. Z drugiej strony myślę, że taki komunikat powinien być o wiele wcześniej" - tłumaczyła cytowana przez TVP Sport. Niestety, w świecie tenisa stoi właściwie sama na placu boju. Brakuje następnych tak zdecydowanych stanowisk ze strony innych czołowych zawodniczek i zawodników. Dlaczego? "Na szczęście Iga jest inna. To liderka. Jasno opowiada się po jednej stronie. W swoich działaniach jest konsekwentna, czego dowodem jest rozstanie się z firmą Xiaomi. Zawodowy tenis to gigantyczny biznes. Jak pojawiają się wielkie pieniądze, to jasne polityczne deklaracje zawsze budzą kontrowersje. 99 proc. tenisistów się nie wychyla, bo oni nie chcą pozbawić się możliwości zarabiania pieniędzy. Sponsorzy są zainteresowani tym, żeby promowali ich produkty. Zawodnicy nie są postrzegani jako liderzy opinii, lecz słupy reklamowe" - smutno podsumował niedawno ekspert Adam Romer w rozmowie z WP Sportowymi Faktami. Aryna Sabalenka mówi o "nienawiści" w szatni. "Rosyjscy i białoruscy sportowcy nic Ukraińcom nie zrobili"