Iga Świątek była zdecydowaną faworytką półfinałowego meczu z Coco Gauff. Za Polką przemawiało nie tylko miano pierwszej rakiety świata, ale również bilans dotychczasowych konfrontacji z Amerykanką. Po dzisiejszym starciu wygląda tak: 10-1 na korzyść raszynianki. Liderka rankingu WTA wygrała dosyć gładko 6:4, 6:3. Dotarła do finału rzymskiego turnieju bez straty seta. W spotkaniu o końcowy triumf zmierzy się ze zwyciężczynią meczu Aryna Sabalenka - Danielle Collins. Świątek z kolejnym rekordem, Polka przechodzi samą siebie. Nigdy nie było lepiej Iga Świątek wbiła szpilę organizatorom. Wystarczyły dwa wyważone zdania Krótko po zakończeniu rywalizacji z Gauff nasza zawodniczka - jeszcze na korcie - stanęła zwyczajowo do krótkiego wywiadu. Została zapytana, czy zamierza obejrzeć drugi półfinał. Odpowiedziała bez wahania i... nie bez uszczypliwości. - Myślę, że będzie już za późno. Lepiej pójść zjeść jakieś risotto czy coś podobnego. Na pewno jednak mój trener będzie oglądał mecz. Będziemy gotowi - odpowiedziała Iga. Najpierw wspaniałe zwycięstwo Świątek, a teraz takie wieści z Rzymu! Przewaga rośnie Słowa Polki kryły w sobie złośliwość w stosunku do organizatorów turnieju. Uczestnicy imprezy, a także kibice, narzekają, że spotkania rozgrywane są o zbyt późnych porach. Bywa, że kończą się już po północy - przy częściowo pustych trybunach.