Singlowe zmagania tenisistek na igrzyskach olimpijskich w Paryżu to już historia. Iga Świątek w czwartek przegrała z Qinwen Zheng w półfinale, ale w piątkowej rywalizacji o brązowy medal rozbiła Annę Karolinę Schmiedlovą 6:2, 6:1 i spełniła swoje marzenie, zdobywając krążek imprezy czterolecia. W ciągu 24 godzin łzy smutku zamieniły się w łzy szczęścia. W sobotnim finale Chinka zmierzyła się z Donną Vekić. Górą była Zheng, która nie dała oponentce szans, wygrywając 6:2, 6:3. Pierwszy set był bardzo jednostronny. Pogromczyni naszej rodaczki szybko przełamała na 2:0 i mimo, że to Chorwatka miała trzy pozostałe break pointy w tej partii, bo nie można było odeprzeć wrażenia, że jest po prostu zbyt zmęczona, by zdobyć złoto. Druga odsłona rywalizacji również zaczęła się od breaka na 2:0 na korzyść Chinki. Mimo zrywu Chorwatki na 2:2 i podniesienia poziomu gry, 21-latka urodzona w Shiyan zadała decydujący cios na 5:3 i serwowała po tytuł olimpijski. Nie zadrżała jej ręka, wygrała gema numer 9 do piętnastu i została mistrzynią. Kilka minut po zakończeniu starcia finałowego rozpoczęła się ceremonia medalowa. Niemal natychmiast po ostatniej wymianie między Zheng a Vekić obsługa pracująca na korcie zaczęła ustawiać podium. Niebawem trzy medalistki na nim stanęły - oprócz krążków otrzymały plakaty igrzysk. Atmosfera wyraźnie się poprawiła, na twarzy zdenerwowanej kwadrans wcześniej Chorwatki pojawił się uśmiech. Pozytywne emocje biły oczywiście także od Polski i Chinki. Medale przyznawał prezes ITF i zarazem członek Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego David Haggerty. Na arenie im. Philippe'a Chatriera wybrzmiał oczywiście hymn Chińskiej Republiki Ludowej. Brązowy krążek Świątek jest pierwszym z jakiegokolwiek kruszcu dla polskiego tenisa w historii igrzysk olimpijskich.