Artur Gac, Interia: Victor, jesteśmy świeżo po meczu Igi Świątek w pierwszej rundzie z Sofią Kenin. Polka nie miała najłatwiejszego losowania, trafiła na wymagającą rywalkę, ale przywitała się z trawą na bardzo zadowalającym poziomie. Czy uważasz, że Wielki Szlem w Wimbledonie jeszcze pozostanie nieosiągalny dla najlepszej tenisistki świata, czy absolutnie wszystko może się zdarzyć? Victor Archutowski: - Posłuchaj, nic nie jest nieosiągalne dla Igi Świątek. Mówimy wszak o wyjątkowej zawodniczce, najlepszej w tym momencie na świecie z dosyć dużą przewagą nad najgroźniejszymi rywalkami. Trawa jest wymagającą nawierzchnią, ale dziewczyny, które wygrywały juniorskie Wimbledony, po kilku latach wygrywają seniorskie turnieje. I to samo przewiduję w przypadku Igi. Obserwuję Igę i moim zdaniem co roku notuje tutaj duży postęp. Oczywiście nie przewidzimy, czy wygra w tym roku, ale to, na co zwróciłeś mi uwagę przed nagraniem, że siedem ostatnich edycji wygrywało siedem różnych tenisistek, też jest wymowne. I świadczy o tym, że Polka ma równą szansę, nie mniejszą od żadnej z dziewczyn, które ma w swojej drabince, aż do finału. W dodatku zniknęła jej bodaj najgroźniejsza rywalka na trawie, Aryna Sabalenka, która przegrała z kontuzją barku. Poza tym przed rokiem mieliśmy sensacyjne zwycięstwo Markety Vondrousowej, a teraz Czeszka równie sensacyjnie odpadła już w pierwszej rundzie. Krótki sezon na trawie powoduje, że wszystko staje się możliwe. - Nie powiem, że Iga jest faworytką tego turnieju, bo widzę 5-6 dziewczyn zdolnych do końcowego triumfu, ale także nie wykluczam, że wyskoczy ktoś inny, kogo w tej chwili w ogóle nie typujemy. Przed rokiem Vondrousova nie była żadną faworytką, nawet w finale z Ons Jabeur. Mało tego, była wówczas zawodniczką nierozstawioną w Wimbledonie, więc to naprawdę szalone. Poza tym jesteśmy właściwie w połowie sezonu, a już mamy sporo kontuzji, dużo zawodników się wycofuje, żeby dodać jeszcze choćby Azarenkę, Aleksandrową i Cocciaretto. Z tego grona nie tylko Sabalenka byłaby bardzo groźna, ale także Azarenka i świetnie serwująca Aleksandrowa. Anglicy "chcą podkupić" Igę Świątek, nasze dobro narodowe. Victor Archutowski: "Mówią, że to jest fenomen" To dodatkowo pokazuje, że decyzja sztabu Igi Świątek o rezygnacji ze startów na trawie poprzedzających Wimbledon, to był swego rodzaju "game changer" i pokazanie umiejętności doskonałego zarządzania zmęczeniem? - Ja twierdzę, że teamowi Igi należy się olbrzymi puchar. Tomek Wiktorowski, Daria Abramowicz i Maciej Ryszczuk są tak razem zgrani, że wiedzą dokładnie, jakie decyzje powinny dać najlepsze efekty. Ja nigdy nie będę wątpił w decyzje Tomka, bo byłem z nim jeszcze, jak pracował z Agnieszką Radwańską. Nigdy nie podejmował złych decyzji. Uważam, moim laickim okiem, że podjęto fantastyczną decyzję o tym, że zafundować Idze odpoczynek. Przecież dotąd ona non stop grała, od Stuttgartu nie przegrała żadnego meczu. Wygrała w Madrycie, w Rzymie i Rolanda Garrosa. No to ludzie! Dano jej złapać oddech i mamy efekt. W pierwszym meczu pewnie wygrała z nieprzypadkową rywalką, szlemistką. Czego chcieć więcej? Przed Igą starcie w drugiej rundzie z Petrą Martić. Teoretycznie będzie nawet łatwiej? - Skoro już mnie pytasz, to tak. Dla mnie to powinno być łatwiejsze spotkanie dla Igi. Ale kto wie, nie lekceważmy Martić, niemłoda już Chorwatka też potrafi grać. Prezentuje inny styl, to nie jest cały czas siła, tylko slajs i rozrzucanie piłki w różne sektory kortu. Wokół niej kiedyś też był polski wątek, bo pracowała z z trenerką Sandrą Zaniewską. Musisz założyć wybitnie różowe okulary, by wyobrazić sobie, że nasi tenisiści zrobią furorę na mączce podczas nadchodzących igrzysk w Paryżu, w królestwie Igi Świątek? - Daj mi te okulary, ale nie muszą być różowe, niech od razu rozświetlą się w złotym kolorze (uśmiech). Tak bym pragną, aby polski tenis miał olimpijski, złoty medal. To nie jest może największy honor w tym sporcie, ale dla Polski, ile znaczą dla nas igrzyska, to byłoby coś mega. Bo to nie będzie Iga grająca tylko dla siebie, ale dla Polski. I tak samo będzie z Hubim Hurkaczem. Iga w singlu, Iga z Hubim w mikście - pachnie to dwoma złotymi medalami. A dlaczego nie więcej? Przecież Hubiego z Janem Zieliński też będzie stać na wiele. Moim zdaniem powinniśmy mierzyć bardzo wysoko i wypatrywać spektakularnych wyników, a nie mówić sobie, że jeden brązowy medal już byłby czymś. Chcemy cztery złote! Dla nas igrzyska olimpijskie mają szczególne znaczenie, historycznie nadajemy najważniejszej imprezie sportowej niezrównane znaczenie. Tymczasem Aryna Sabalenka, nim jeszcze kontuzja zmusiła ją do absencji w Wimbledonie, ogłosiła rezygnację ze startu w Paryżu. "Przy tak restrykcyjnych zasadach WTA, musiałam coś poświęcić. Niestety, padło na igrzyska" - wyznała. Ty to rozumiesz? - Spójrzmy obiektywnie na położenie Aryny. Miała trudną sytuację, niedawno zmarł jej były partner. Do tego ma kontuzję, a także sytuacja polityczna stawia ją w niełatwym położeniu. Dla tych dziewczyn jest bardzo trudno w tym funkcjonować. Ja nie popieram rosyjskich czy białoruskich zawodniczek, ale na przykład wiem, że jakiś czas temu na Białorusi policja zbiła jedną zawodniczkę dlatego, że ta protestowała. Zawodniczkę tenisa, bardzo dobrą, która grała tutaj na juniorskim Wimbledonie. Wiem to od zawodniczki. To przykład, że być może powinniśmy w szerszym kontekście patrzeć na zawodniczki z tych krajów, gdy niektóre odmawiają publicznego zabierania głosu. - Oczywiście Daria Kasatkina wyraźnie potępia wojnę, ale to nie jest wszystko takie proste. Niektórzy muszą kalkulować i pamiętać, że przecież ich rodziny pozostają w Rosji lub na Białorusi, więc wypowiadając się muszą być bardzo uważni, by nie ściągnąć najgorszego na swoich najbliższych. Ja myślę, że Aryna nie popiera wojny, ale ją również obejmuje ta trudna sytuacja. Czy dzisiaj jakkolwiek formalnie działasz przy tenisie? - Jestem przede wszystkim kibicem, ale czasami ktoś zapyta mnie o opinię. W ubiegłym roku wspominałeś mi, że Agnieszka zwróciła się do mnie z prośbą, żebyś zorganizował jej dom, transport z lotniska i inne dodatki, czego oczywiście jej nie odmówiłeś. - Pomagam Agnieszce, w tym roku tak samo, ale jesteśmy przyjaciółmi. A gdy robię to po przyjaźni, nie jest to dla mnie biznes. My bardzo ją lubimy, chodzimy na obiady, więc nie widzę powodu, dla którego miałbym jej nie pomóc. Fizycznie Aga pojawi się tutaj w czwartek, a pierwszy mecz w ramach turnieju legend rozegra w poniedziałek. Rozmawiał Artur Gac, Wimbledon