Emma Raducanu to kolejna tenisistka, która w ostatnim czasie przekonała się o tym, że pokonanie Igi Świątek jest praktycznie niemożliwe. Nastoletnia Brytyjka "urwała" wprawdzie Polsce po cztery gemy w każdym secie, lecz mimo to musiała uznać wyższość liderki rankingu WTA. - Granie tutaj nigdy nie jest rutyną. Ta nawierzchnia jest naprawdę trudna. Wykorzystuję więc każdą minutę, aby ją poznać i zdobyć więcej doświadczenia. Cieszę się, że dzisiejszy mecz był dłuższy. W tej chwili chcę grać naprawdę agresywnie. Ten styl gry będzie pasował do tej powierzchni. - powiedziała tuż po spotkaniu Iga Świątek. Iga Świątek o roli liderki rankingu WTA Następnie otrzymała "dziwne" - jak przyznali reporterzy Canal+ Sport - pytanie dotyczące różnicy w grze podczas dzierżenia tytułu drugiej rakiety świata oraz miana liderki rankingu. Iga Świątek szybko jednak na nie odpowiedziała. - To zależy od osoby. Dla mnie nie ma to większego znaczenia. Tytuł liderki bardzo mnie zaskoczył, bo drugą rakietą świata byłam tylko kilka dni. Oczywiście, to był mój cel, ale to stało się tak szybko! I szczerze mówiąc niewiele zmieniło. Ale było zaskakujące - przyznała Polka. - Kiedy starałam się dołączyć do czołówki, przez ostatnie trzy lata z wyłączeniem obecnego i końcówki poprzedniego roku, myślałam, że jest to łatwiejsze, ponieważ nie czujesz presji i nie masz nic do stracenia. Nauczyłam się już jednak być tą, na którą skupiony jest wzrok innych - dodała. Na koniec odniosła się do swojej kolejnej rywalki - Rosjanki Ludmiły Samsonowej - z którą powalczy o finał. - Pamiętam ją z wieku juniora. Jest bodajże dwa lata starsza (w rzeczywistości o trzy - przyp. red.). Grywałyśmy na tych samych turniejach. Dostrzegam jej progres. Gra z pewnością siebie. Taktycznie muszę się jeszcze przygotować, ale na pewno skupię się na swoim tenisie - zakończyła Iga Świątek.