Dziennikarz docisnął Świątek w Paryżu. Iga nie miała wyjścia i potwierdziła
Konferencja prasowa Igi Świątek po pierwszym meczu z Rebeccą Sramkovą nie miała w pełni typowego przebiegu, co w zasadzie potwierdziła osoba funkcyjna, gdy jeden z dziennikarzy po jej zakończeniu podjął korespondencję i doczekał się szybkiego wyjaśnienia. Chodziło na przyszłość o więcej czasu dla przedstawicieli polskich mediów. Wcześniej Iga Świątek, jako ambasadorka kobiecego tenisa, usłyszała pytanie w generalnej sprawie, która wróciła na tapet podczas zmagań w Paryżu. Odrzekła zdecydowanie.

Świątek zmagania w Paryżu rozpoczęła w poniedziałek. W samo południe, jako pierwsza zawodniczka wespół ze Słowaczką Rebeccą Sramkovą, weszła na najważniejszy kort Rolanda Garrosa, im. Philippe'a Chatriera. Samo w sobie jest to wielką nobilitacją, ale Polka zbudowała sobie wyjątkową pozycję w stolicy Francji.
Iga Świątek arbitralnie: Moje stanowisko się nie zmieniło
Dziś nie jest liderką rankingu, nie jest nawet w najlepszej trójce, niemniej piąta pozycja nadal czyni z niej jedną z faworytek do końcowego triumfu. Poza tym to właśnie nazwisko naszej gwiazdy widnieje na specjalnych tablicach, na zewnętrznej elewacji, pod kopułą dachu. W ciągu dat 2020-2025 imię i nazwisko raszynianki, jako triumfatorki tego turnieju, pojawia się czterokrotnie. Przedzielone jest tylko jednym, wszak w 2021 roku swoją chwilę chwały we Francji miała Czeszka Barbora Krejcikova.
Jedną rzecz trzeba podkreślić - mimo wczesnej pory dnia, frekwencja na pojedynku Igi z Rebeccą była zadowalająca. Oczywiście nikt nie będzie zaklinał rzeczywistości i mówił, że trybuny pękały w szwach, ale sporo miejsc na mogącym pomieścić ponad 15 tysięcy widzów obiekcie było zajętych. Jednocześnie nie da się ukryć, że tak wczesna pora nie sprzyja temu, aby trybuny wypełniały się w komplecie.
Generalnie rzecz biorąc, obrońcy równouprawnienia płci, wzorem roku poprzedniego, znów zwracają uwagę, że najbardziej atrakcyjny czas do grania, w sesji wieczornej, otrzymują mężczyźni. Być może ta kwestia, podobnie jak uposażenie dla tenisistek i tenisistów, kiedyś zostanie zrównane, ale na razie nic się nie zmienia. I zawodniczki stają w obliczu tych pytań.
Z tą kwestią musiała zmierzyć się także Iga Świątek, o co zadbał jeden z zagranicznych dziennikarzy. Zwrócił uwagę na powtarzalność sytuacji z edycji na edycji, a na końcu sformułował myśl z tezą: "Co myślisz o tym naprawdę niezrównoważonym harmonogramie, który nie zmienia się na korcie centralnym od wielu lat?
- Co roku o tym rozmawiamy - zaczęła Polka, by już w kolejnym zdaniu położyć na stole swoją optykę. - Moje stanowisko się nie zmieniło. Lubię grać w ciągu dnia, więc cieszę się, że swój mecz skończyłam i mogę mieć dłuższy odpoczynek. Ale z drugiej strony, owszem, ludzie po prostu próbują szukać różnych kwestii. I można to trochę znaleźć w harmonogramie, można nas cały czas o to pytać, ale szczerze mówiąc, moje odpowiedzi się nie zmienią. Mi to nie przeszkadza - zaznaczyła.
Dziennikarz jednak wyraźnie oczekiwał, że Polka stanie się głosem ogółu, a mniej mu odpowiadało, że przedkłada swój interes. Stąd odwołał się do pojęcia "ambasadorki kobiecego tenisa". I w ten sposób dalej dopytywał, czy Iga rozumie, że mężczyźni mają o wiele lepszą ekspozycję i większą publiczność ze względu m.in. na harmonogram.
Świątek poznała porę drugiego meczu. Zostaje w sesji dziennej
- Rozumiem, ale nie ja ustalam harmonogram - krótko odrzekła Świątek. Reporter podjął jeszcze jedną próbę: "ale czy przeszkadza ci to, że mają większą platformę?". Tu odpowiedź Świątek była już najkrótsza z możliwych. Odparła: "nie" i to zamknęło temat.
Rzeczywiście, przed rokiem dziennikarze chcieli usłyszeć, co w tym temacie ma do powiedzenia obrończyni tytułu. I już wtedy Świątek dość jednoznacznie nakreśliła swoją optykę. - Przykro mi to mówić, ale nie obchodzi mnie to, bo szczerze mówiąc skupiam się tylko na swoich meczach. A lubię grać w ciągu dnia i jest mi z tym wygodnie. Szczerze mówiąc, jest to dla mnie jakiś priorytet. Miałam lata w karierze, kiedy wszystko mogło wytrącić mnie z rytmu i wtedy nie mogłam zasnąć. Ciężko pracowałam, żeby móc po prostu odpocząć i nie stresować się zbytnio poprzedniego dnia. Więc dla mnie to naprawdę ważne. Mam wrażenie, że ciała każdego z nas są bardziej gotowe na szczyt aktywności w ciągu dnia, ponieważ większość z was również pracuje w ciągu dnia, jak większość populacji - przekonywała Polka. Z argumentami, po które wtedy sięgnęła, trudno było się nie zgodzić.
Swój drugi, tegoroczny mecz Świątek rozegra w środę już bliżej oczekiwaniom symetrystów, choć nadal będzie on w sesji dziennej. Polka i jej rywalka Emma Raducanu zostały wyznaczone do trzeciego meczu dnia na korcie centralnym, licząc od godziny 12. Zatem spodziewane są mniej więcej około godziny 16. Z kolei wieczorną ekspozycję otrzymali, a jakże, Francuz Hugo Gaston i Amerykanin Ben Shetlon. Przy czym w wyznaczaniu na godziny "prime-time'u" zawodników gospodarzy, Świątek też widzi dużą logikę i zrozumienie.
Artur Gac, Paryż


