Aryna Sabalenka zaliczyła kapitalny sezon i co do tego nikt nie ma żadnych wątpliwości. W styczniu była niepokonana - najpierw wygrała turniej rangi WTA 500 w Adelajdzie, a potem po raz pierwszy w karierze triumfowała w turnieju wielkoszlemowym w singlu, pokonując w finale Australian Open Jelenę Rybakinę. Potem kontynuowała świetne występy. Notowała kolejne duże rezultaty, dochodząc do półfinałów i finałów wielkich imprez. Następny triumf świętowała w Madrycie, wygrywając finał turnieju WTA 1000 z Igą Świątek. Potem nie zdobyła już żadnego tytułu, ale cały czas zachowywała regularność w osiąganiu świetnych wyników. Jako pierwsza zawodniczka od 2016 roku potrafiła znaleźć się w najlepszej "4" każdego turnieju wielkoszlemowego, dorównując osiągnięciu Sereny Williams. Po zmaganiach w US Open po raz pierwszy w karierze objęła pozycję liderki rankingu WTA, kończąc serię Igi Świątek, która spędziła 75 tygodni z rzędu na szczycie kobiecego tenisa. Wydawało się, że Sabalenka zbudowała już sobie tak dużą przewagę, że będzie ciężko ją przegonić do końca sezonu. Scenariusz okazał się jednak zupełnie inny. Miesiąc temu Sabalenka miała jeszcze 1300 pkt przewagi nad Świątek. Wszystko straciła na sam koniec Po świetnej końcówce w wykonaniu Polki, która wygrała 11 meczów z rzędu i zdobyła tytuły WTA 1000 w Pekinie oraz WTA Finals, raszynianka wróciła na pozycję numer "1". Aryna nie zgromadziła wystarczająco dużo punktów w obu turniejach, by zapewnić sobie fotel liderki rankingu WTA na zakończenie sezonu i otworzyła furtkę naszej zawodniczce, a ta ją doskonale wykorzystała. Sytuacja wydaje się tym bardziej kuriozalna, gdy pomyślimy, że... Aryna Sabalenka przez niemal cały sezon była liderką rankingu WTA Race. Wyjątkiem okazały się tylko dwa tygodnie podczas Australian Open - wówczas jej rolę przejęła Belinda Bencić. Tak się składa, że Iga Świątek ani razu nie była liderką tego rankingu w 2023 roku i już nią nie zostanie, bo zestawienie zostało zamknięte przed turniejem WTA Finals (ranking WTA Race pozwala gromadzić punkty, by znaleźć się w turnieju dla najlepszych tenisistek sezonu - przyp. red.). Gdy popatrzymy na cały ranking sezonowy, który uwzględnia także udział w WTA Finals, widzimy doskonale, jak zmieniała się sytuacja Polki i Białorusinki na przestrzeni sezonu. Nasza reprezentantka wyprzedziła swoją konkurentkę po raz pierwszy tak naprawdę w ostatnim meczu sezonu. Gdyby 22-latka przegrała finał z Jessiką Pegulą, wówczas to Sabalenka zostałaby numerem "1" na koniec sezonu. Iga Świątek ma obecnie 245 pkt przewagi w rankingu WTA nad Aryną Sabalenką i świetną perspektywę przed sobą. Raszynianka spędzi najbliższe tygodnie na pozycji liderki rankingu i istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że znowu zagości na szczycie kobiecego tenisa na dłużej. Wszystko przez fakt, że Polka będzie bronić w styczniu zaledwie 365 pkt, a Białorusinka - aż 2470 pkt. Mimo że Sabalenka straciła pozycję liderki na sam koniec sezonu, nie zmienia to faktu, że rozegrała kapitalny sezon i sprawiła, że w rozgrywkach WTA zrobiło się niezwykle ciekawie. Ciekawe, jak Aryna poradzi sobie z presją obrony punktów w przyszłym sezonie. Po naszej zawodniczce już wiemy, że potrafi sobie z tym radzić doskonale.