W pierwszym secie półfinału Iga Świątek nie była sobą. Uległa Qinwen Zheng 2:6, budząc w polskich kibicach uzasadniony niepokój. W drugiej partii długo wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory. Polka prowadziła już 4:0. Spotkanie skończyło się jednak katastrofą. Raszynianka nie wytrzymała presji i przegrała 5:7, grzebiąc nadzieje na olimpijskie złoto. Na pocieszenie pozostaje jej piątkowy mecz o brązowy medal. Wraca temat wielkiej słabości Igi Świątek, brutalna diagnoza eksperta. "Może już nigdy tego nie mieć" Iga Świątek zalana łzami. Olimpijska przygoda z Paryżem kończy się rozczarowaniem Po zejściu z kortu w Idze buzowały potężne emocje. Nie zatrzymała się w strefie mieszanej, by porozmawiać z dziennikarzami. Wcześniej udzieliła krótkiej wypowiedzi przed kamerą Eurosportu. - Bez dwóch zdań, miałam dziurę na bekhendzie. Rzadko mi się to zdarza, bo to moje najlepsze zagranie. Technicznie nie byłam dobrze ustawiona. Pewnie też ze względu na napięcie i to, że mecze grałam dzień po dniu, więc nie mieliśmy kiedy doszlifować tego. Choć to nie jest żadne usprawiedliwienie - stwierdziła Świątek. - Starałam się to korygować w trakcie meczu, ale totalnie mi to nie wychodziło, a ona to wykorzystała - dodała liderka światowego rankingu. Potem Świątek zdołała jeszcze wykrztusić słowo "zawaliłam" i... musiała odejść od kamery. Emocje wzięły górę. Polka odwróciła się twarzą do ścianki i wybuchnęła płaczem. Ten moment został pokazany w klipie opublikowanym przez TVP Sport. Widać na nim szlochającą Igę, która nie może opanować łez. W pewnej chwili podchodzą do niej dwie wolontariuszki, oferując pomoc. Dopiero wtedy Polka powoli dochodzi do siebie i udaje się do szatni. Stolica Francji po raz kolejny miała okazać się dla Igi miastem triumfu. Skończyło się jednak na optymistycznych prognozach. Najlepsza polska tenisistka przegrała w Paryżu po raz pierwszy od 1149 dni.