Nie da się ukryć, to jest spore zaskoczenie w świecie tenisa. W piątek w południe w swoich mediach społecznościowych WTA poinformowało, że Iga Świątek wycofała się z gry w przedostatnim w tym roku turnieju rangi 1000. A w Pekinie miała przecież bronić tytułu wywalczonego 12 miesięcy temu, gdy w finale pewnie pokonała Ludmiłę Samsonową. Wtedy startowała z innej pozycji, chwilę wcześniej straciła jedynkę w światowym rankingu na rzecz Aryny Sabalenki. Pokazała Białorusince, że nie zrezygnuje, a w "Turnieju Mistrzyń" w Cancun dopięła swego. I do dziś ma ten numer jeden, choć wkrótce to się może zmienić. Jeszcze nie w Pekinie, ale być może jeszcze w czasie chińskiej kampanii touru. Psycholog sportu mówił o "syndromie wypalenia". Iga Świątek była poddana sporej presji. I może potrzebować odpoczynku Bardziej niepokojące jest to, że WTA - tłumacząc decyzję Polki - przytoczyła wyrażenie "sprawy osobiste". Bez wyjaśniania, o co chodzi, brzmi to bardzo groźnie. Wracają słowa wypowiedziane przez Dariusza Nowickiego, psychologa sportu klasy mistrzowskiej Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, który w rozmowie z red. Arturem Gacem z Interii mówił tak: "Iga jest bardzo przeciążona i prędzej czy później, oby jak najpóźniej, wystąpi u niej syndrom wypalenia. Czy on przejdzie w stany depresyjne, czy skończy się tylko na pewnym okresie zmęczeniowym i powrocie do sportu, tego nie wiem, ale obawiam się, że taki czarny scenariusz wisi w powietrzu". Tamte słowa padły tuż po olimpijskich zmaganiach tenisistek. Już po US Open Dariusz Nowicki, w kolejnej rozmowie z Interią, dodał: - Od tego czasu wydarzyły się dwie porażki Igi, które wywołały wiele najróżniejszych negatywnych komentarzy najczęściej pod hasłem: "zwolnić współpracowników, bo to ich wina", natomiast jest bardzo mało głosów mówiących o tym, że to jest prawdopodobnie pokłosie przeciążeń. Tych wszystkich, którym Iga ulegała nie tylko w kontekście bycia na czele światowego rankingu, co przecież jest niezmiernie wymagające fizycznie i psychicznie, bo cały czas trzeba być w toku turniejów i utrzymywać dyspozycję. - A być może nawet porównywalnym do tego, co musiała przeżywać w początkach swojego dominowania na liście rankingowej". Aryna Sabalenka w pogoni za Igą Świątek. Jeszcze w Chinach Białorusinka może dopiąć swego Niewykluczone, że skoro Iga Świątek nie mówi o żadnej kontuzji, potrzebuje czasu do odpoczynku w sferze mentalnej. Jakkolwiek w tej sytuacji sprawy sportowe spadają na drugi plan, to wypada o nich wspomnieć. Wycofanie się Polki z Pekinu będzie bowiem miało konsekwencje w rankingu, Iga na pewno straci znaczną część swojej przewagi nad Aryną Sabalenką. Rok temu raszynianka zdobyła bowiem stolicy Chin 1000 punktów - ten dorobek zostanie jej odjęty. Jej przewaga nad Aryną Sabalenką wynosi teraz 2169 punktów, tak będzie jeszcze w najbliższy poniedziałek. Białorusinka z kolei broni w Pekinie tylko 215 punktów za ćwierćfinał z 2023 roku. Na dzień dobry jej strata będzie więc wynosiła 1284 punkty. Może zdobyć tu równy tysiąc, więc i tak Polki nie wyprzedzi. Może to stać się najwcześniej w Wuhanie, dokąd później przeniosą się panie. Tam zostanie rozegrany kolejny tysięcznik, ale w mniejszej obsadzie - potrwa tydzień, a nie dwa tygodnie. I to będzie ten moment, w którym może już realnie dojść do zmiany na fotelu liderki WTA, nawet jeśli Świątek będzie już tu grała. W Pekinie jest za to możliwa roszada na pozycji klasyfikacji WTA Race - oddającej sytuację w tym sezonie, bez jesieni 2023. W niej zaś, po sukcesie Sabalenki w US Open, przewaga Polki spadła do zaledwie 409 punktów. Sabalenka potrzebuje więc awansu do finału, aby wyprzedzić Polkę. I to będzie oznaczało, że tak naprawdę ma już lepszą sytuacją od naszej 23-latki w walce o pozycję jedynki na koniec roku.