Po takich meczach z jednej strony serce się kraje, gdy patrzy się na dramat, który w tym przypadku przeżywała Iga Świątek. Porażka na jej paryskiej ziemi, cudownej nawierzchni, która dała jej już cztery wielkoszlemowe triumfy, jest dla niej niezwykle gorzka do przełknięcia. A na razie nie potrafi dać sobie z nią rady, o czym świadczyło zachowanie w strefie mieszanej, gdzie oczekiwało na nią wielu dziennikarzy z Polski, oddelegowanych do wykonywania swojej pracy. Zheng: Byłam bardziej cierpliwa, grałam mądrzej i sprytniej "Sorry, next time" - tylko tyle usłyszeliśmy od Polki, która nie przyzwyczaiła się, by w Paryżu schodzić z kortu pokonana. Bardziej rozmowna była w wywiadzie z Eurosportem, oficjalnym nadawcą, ale tylko do pewnego momentu. Później przegrała z emocjami, którym dała upust. Z kolei w diametralnie innym nastroju jest Zheng, zawodniczka nieprzypadkowa, stąd osobiście mam problem z używaniem słowa "sensacja". Mająca dzień konia Chinka, przy jednocześnie rojących się błędach po stronie Polki, którą do popełnienia wielu z nich de facto sama zmusiła, promieniała w rozmowie ze swoimi rodakami. Dzięki dziennikarzowi Polsatu Sport, który znalazł się bardzo blisko Chinki, udało się zadać triumfatorce pytanie o klucz do pokonania naszej gwiazdy. - Powiedziałabym, że byłam bardziej cierpliwa. Grałam mądrzej i sprytniej, a do tego popełniałam mniej błędów - odparła 21-latka. Artur Gac, Paryż