"Przewidywanie przyszłości jest zajęciem dla hazardzistów i głupców. Jednak jedno jest pewne. We wtorek po godzinie 14 Iga Świątek zacznie uderzać swoim forehandem jak z bicza z taką siłą i pięknem, że tłumy zgromadzone na korcie centralnym będą wzdychać i mruczeć" - napisał w tekście zapowiadającym meczu Polki dziennikarz Guardiana Sean Ingle. Zachwyty nad Polką przed Wimbledonem nie ustają, choć ona sama stara się nieco tonować nastroje twierdząc, że na trawie nie czuje się aż tak pewnie i wcale nie uważa się tutaj za faworytkę. Wydaje się jednak, że to zwyczajnie wrodzona skromność przemawia przez pochodzącą z Raszyna zawodniczkę, która tak oczarowała tenisowy świat. Czytaj także: Kerber z kubłem zimnej wody na Światek Brytyjczycy jednak, poza zachwytami nad technicznymi zaletami Świątek, wskazują jednak na jeszcze jedną cechę, która wyróżnia Polkę w całym tourze. Chodzi o pracę nad mentalnością, co zresztą Polka wraz ze swoim sztabem bardzo mocno podkreśla. Niby nie jest to nic nowego, ale liderka rankingu WTA wyniosła to na wyższy poziom. "Niby to żadna nowość, tenis to gra oparta na odpowiedniej mentalności. Napisano już książki - i zrobiono fortuny - o tym, jak powstrzymać mózg przez autosabotażem. Pięćdziesiąt lat temu Tim Gallwey zasugerował myślenie Zen, natomiast Brad Gilbert sprawiał, że ta gra przypominała "Sztukę wojny" Sun Tzu. Jednak żaden zawodnik w historii nie mówił o tym tak otwarcie jak Świątek" - zauważa w swoim artykule Ingle. Zobacz najlepsze zagrania i skróty meczów z Wimbledonu! Brytyjski dziennikarz podkreśla rolę Darii Abramowicz i całego sztabu skupionego wokół Polki. Dodaje też, że bycie numer "1" rankingu WTA niesie ze sobą wyzwania, którym nie każdy potrafi sprostać. A, jak powiedział cytowany w "Guardianie" Tim Adams, "Ciało i umysł Świątek wydają się gotowe, by odcisnąć na Wimbledonie swoje piętno".