Iga Świątek nie rozgrywa dobrej drugiej części sezonu na kortach twardych. Polka po igrzyskach olimpijskich w Paryżu niestety nie wróciła na swój normalny poziom, a mimo tego potrafiła dotrzeć do półfinału imprezy WTA 1000 w Cincinnati oraz ćwierćfinału US Open. Oba te spotkania przegrała jednak dość wyraźnie i boleśnie, a rywalki nie dały jej szans. Najpierw była to Aryna Sabalenka, a potem Jessica Pegula. Obie nie oddały Świątek nawet seta w tych spotkaniach. Chwilo trwaj! Polska tenisistka gromi w Europie, medal pewny. Kolejny koncert Początkowo wydawało się, że na powrót liderki rankingu WTA na korty nie będziemy czekać zbyt długo. Świątek była zgłoszona do turnieju WTA 500 w Seulu. Z niego w ostatniej chwili się jednak wycofała. Wówczas wszystko wskazywało na to, że potrzebuje jeszcze kilku dni na odpoczynek, a tamta impreza w kontekście rankingu nie miała takiego znaczenia. Zdecydowanie większe zaskoczenie pojawiło się jednak, gdy Polka ogłosiła kolejne wycofanie. Białorusini świętują wycofanie Świątek. Jednoznaczna ocena Świątek zrezygnowała z obrony tutułu w Wuhan z "powodów osobistych". "Z powodu spraw osobistych jestem zmuszona wycofać się z turnieju w Pekinie. Jest mi bardzo przykro, bo spędziłam niesamowity czas, grając i wygrywając ten turniej w zeszłym roku. Nie mogłam się doczekać powrotu" - przekazała. To znakomite wieści dla Aryny Sabalenki, która w tym momencie sezonu traci do naszej gwiazdy ponad 2000 tysięcy punktów, ale przez wycofanie się Polki, odjęte zostanie 1000 oczek i różnica znacząco się zmniejszy. Trener wiceliderki światowego rankingu otwarcie zapowiedział niedawno, że cel na końcówkę sezonu jest jasny i wiąże się on z zakończeniem roku w roli numeru jeden żeńskiego tenisa. - Dla nas głównym celem na ten sezon jest to, by zakończyć go dobrym rezultatem. Jaki on jest? W tej chwili mogę powiedzieć, że to numer jeden. Numer jeden na zakończenie roku. To naprawdę fajny cel - przekazał stanowczo Anton Dubrow rozmowie z "The National" [WIĘCEJ TUTAJ]. Ta informacja nie przeszła oczywiście bez echa w białoruskich mediach, które wręcz kipią z ekstazy przez decyzję Świątek. "Świątek wycofała się z imprezy w Pekinie i dała szansę Sabalence na odzyskanie tenisowej korony" - to tytuł artykułu na portalu "sport5.by". "Polce odebrane zostanie tysiąc punktów, a obecnie w rankingu Świątek wyprzedza Sabalenkę o nieco ponad dwa tysiące oczek. Oznacza to, że nasza rodaczka ma realną okazję do tego, by zakończyć rok na fotelu liderki" - wytłumaczyli dziennikarze. Iga Świątek z takim napisem na plecach? To może być koniec tenisa, jaki znamy Zdecydowanie więcej entuzjazmu płynie z tekstu na "mlyn.by". "Miłośnicy kobiecego tenisa marzyli o pojedynku Świątek z Sabalenką w Pekinie. Polka niespodziewanie zrezygnowała jednak z imprezy, pozbawiając kibiców możliwości spełnienia tego marzenia. Raszynianka jest aktualną mistrzynią chińskiego turnieju, straci więc aż tysiąc punków. Jeśli wygra Sabalenka, to dystans będzie wynosił ledwie 384 punkty. Mamy nadzieję, że nic złego się za tym nie kryje, choć z perspektywy Sabalenki to wieści więcej niż doskonałe" - czytamy. Sabalenka faktycznie staje przed złotą szansą. Świątek bowiem w tej części sezonu miała do obrony bardzo dużo punktów. Już wiemy, że przynajmniej 1000 z nich nie obroni. Wciąż na horyzoncie jest jednak rywalizacja w WTA Finals. Tam nasza gwiazda będzie walczyć o zachowanie na swoim koncie aż 1500 oczek, bo rok temu tę imprezę wygrała. Wówczas w kluczowym meczu pokonała Sabalenkę w bezpośrednim starciu o numer jeden na koniec sezonu.