Aryna Sabalenka niebezpiecznie zbliża się do wciąż liderującej w rankingu WTA Igi Świątek. Obecnie dystans między oboma zawodniczkami wynosi 929 punktów, a wiele rozstrzygnąć się może podczas zbliżającego się Wimbledonu (3-16 lipca). W razie potknięcia Polki i dobrej passy Białorusinki może dojść do zmiany na tenisowym tronie. A właśnie o tym marzy 25-latka. W jednym z nowych odcinków emitowanego na Netfliksie serialu "Break Point" Sabalenka opowiada o swojej ambicji i zawodowych celach. Już przed laty wraz z ojcem założyła, że w 25. roku życia będzie miała kilka indywidualnych tytułów wielkoszlemowych. Chce być najlepsza, a zwycięstwa rywalek - zwłaszcza Igi Świątek - zdają się mocno działać jej na nerwy. Nie kryje się z emocjami. "Tak, Iga to mój cel. W tym sezonie pokonała mnie cztery razy. Byłam naprawdę wkurzona. Dlatego potrzebuję się na niej zemścić. Muszę być fizycznie i mentalnie na nią przygotowana" - deklaruje prosto z mostu. Co ze stanem zdrowia Igi Świątek? Sama zabiera głos i rozwiewa wątpliwości. Pada ważna deklaracja Emocje Sabalenki wokół rywalizacji ze Świątek. Mocno przeżyła zwycięstwo W dokumencie podkreślono jedną zasadniczą różnicę między Świątek a Sabalenką. Pierwsza z pań ma doskonały mental i świetną równowagę psychiczną, druga potrafi imponująco radzić sobie na korcie, lecz nieraz brakuje jej opanowania. Widać to było chociażby podczas pojedynku obu tenisistek w zeszłorocznym półfinale WTA Finals. "Muszę być silniejsza od niej. Muszę lepiej się od niej ruszać. Grając z Igą, jeśli stracisz koncentrację, masz zero szans na wygraną" - zapowiadała przed spotkaniem Białorusinka. "Potrafię ruszać się lepiej od niej" - dodawała. I rzeczywiście, pierwszy set zagrała niemal koncertowo. Osiągnęła rezultat 6:2 i do drugiego seta podchodziła najwyraźniej zbyt pewna siebie. Świątek wykorzystała jej słabości i zwyciężyła 6:2. Jak ocenia teraz sama Aryna w rozmowie z Netfliksem, w tamtej chwili zaważyła jej utrata koncentracji. Popełniała dużo błędów, powoli zaczęły puszczać nerwy. Ostatecznie znalazła w sobie siłę, by przeciwstawić się Polce i finalnie to ona schodziła z kortu jako zwyciężczyni (trzeciego seta wygrała 6:1). Podsumowała to w typowy dla siebie ekspresyjny sposób. "Czułam się jak najtwardsza osoba na planecie. Mówiłam sobie: 'Tak, dzięki Bogu. Dziękuję, że się nie zatrzymałam, że się nie poddałam, że się zmobilizowałam, próbowałam i walczyłam'. I mówię sobie: 'Tak, to wszystko dla tej p*******nej chwili'. W tenisie nigdy nie wiadomo. Trzeba walczyć" - zrelacjonowała ze śmiechem. Wiktorowski zaprzecza słowom Świątek. Poważna różnica zdań przed Wimbledonem