Ależ to był trudny mecz. Polka przegrała pierwszego seta, w drugim musiała walczyć w tie breaku, dopiero w trzecim w miarę spokojnie grała z dużo starszą od siebie (o 16 lat) i sklasyfikowaną dopiero na 115. miejscu w WTA Kaią Kanepi. Dziewięć piłek setowych Kai Kanepi Pierwszy set trwał godzinę i cztery minuty. To zaledwie osiem minut krócej niż całe spotkanie pierwszej rundy Świątek z Harriet Dart i 13 minut krócej niż mecz drugiej rundy z Rebeccą Peterson . Wycieńczający - dla obu zawodniczek - był dziewiąty gem. Trwał aż 16 minut. Tenisistki rozegrały w nim 24 punkty! Na początku meczu Świątek miała nieznaczną przewagę. Lepiej i szybciej rozgrywała własne gemy serwisowe. Do stanu 3:3 miała cztery break pointy. Nie wykorzystała żadnego z nich. W siódmym gemie przed Kanepi pojawiła się szansa na przełamanie. Estonka nie zmarnowała szansy. Prowadziła 4:3, a potem po szybko rozegranym gemie przy własnym podaniu, 5:3. Dziewiąty gem na pewno zapisze się w historii tegorocznego turnieju. To był jeśli nie maraton, to przynajmniej tenisowy półmaraton. Kanepi zmarnowała cztery piłki setowe. Zawodniczki dziewięć razy doprowadzały do równowagi. Ostatecznie Świątek obroniła się. Było 5:4 i podawała Estonka. Mimo że grała dobrze w tej fazie meczu, w ważnym momencie straciła pewność siebie. Wykorzystała dopiero piątą w tym gemie, a dziewiątą w secie piłkę setową. Drugi set jeszcze dłuższy. Tie break dla Igi Świątek Świątek przegrała drugi set w tym turnieju. Miała marne statystyki. Popełniła aż sześć podwójnych błędów serwisowych. Miała 22 niewymuszone błędy. Po drugim podaniu była w stanie zdobyć zaledwie 38 procent punktów. Drugi set zaczął się dla Polki tak jak zakończył pierwszy - źle. Kanepi od razu przełamała serwis Świątek w gemie otwarcia. Straciła w nim tylko jeden punkt. 20-letnia tenisistka z Raszyna odpowiedziała jednak natychmiast w najlepszy możliwy sposób. Po zaciętej walce doprowadziła do wyrównania, pierwszy raz przy tym wygrywając w tym meczu break pointa. Świątek przejęła inicjatywę. Wygrała trzy kolejne gemy. Było 4:1. Kanepi wróciła jednak do gry. Doprowadziła do remisu 4:4. Obie zawodniczki zaczęły pilnować swoich serwisów. Doszło do tie breaku. Pierwszego w tym turnieju dla Świątek, trzeciego (wliczając super tie-break z Aryną Sabalenką) dla Kanepi. Toczył się pod dyktando Polki. Świątek straciła tylko dwa punkty. Estonka była wyraźnie zmęczona. Myliła się przy zagraniach, w których do tej pory była solidna. Trzeci set pod dyktando Świątek. Półfinał z Danielle Collins Dwa sety trwały dwie godziny 13 minut. Mecz rozgrywany był w ponad 30-stopniowym upale. To była wielka próba sił dla obu zawodniczek. Widać była wyraźnie, że młodsza Świątek fizycznie wyglądała dużo lepiej, ale też była zmęczona. Ostatnią partię zaczęła od prowadzenia 2:0. Kanepi jeszcze zawalczyła. Wyrównała. Mecz zrobił się brzydki. Obie zawodniczki popełniały dużo błędów. To była już gra o to, kto wytrzyma tę walkę w upale. Lepsza okazała się Świątek, choć przeżywała kłopoty i raz straciła jeszcze serwis. Wygrała seta 6:3. Spotkanie trwało trzy godziny i jedną minutę. W półfinale Polka zagra w czwartek z Amerykanką Danielle Collins, która wcześniej ograła dosyć szybko Alize Cornet. Wziąwszy pod uwagę nagromadzone zmęczenie przed Świątek trudne zadanie. Olgierd Kwiatkowski Ćwierćfinał Australian Open – gra pojedyncza pań Iga Świątek (Polska, 7) - Kaia Kanepi (Estonia) 4:6, 7:6 (2), 6:3.