Świątek wywalczyła awans do 1/8 finału w Melbourne po zwycięstwie nad Francuzką Fioną Ferro 6:4, 6:3. W pierwszym secie rozgrywanego późnym wieczorem czasu lokalnego meczu miała przez pewien czas kłopoty, ale uporała się z nimi. "Czuję się dość dobrze. Dziś było trochę trudno, bo granie o takiej porze może być ciężkie. Czułam, że na początku pierwszego seta miałam dużo energii, a potem nagle jej poziom znacząco spadł. Musiałam się doładować, cieszyć z każdego zdobytego punktu i czerpać z tego energię. Wydaje mi się, że dość dobrze mi się to udało, ale było ciężko. Poza tym Fiona grała świetnie" - podkreśliła zawodniczka z Raszyna na konferencji prasowej. Analizując trudny moment w pierwszej partii, wspomniała, że towarzyszyło jej wówczas poczucie, że daje z siebie wszystko przy kolejnych uderzeniach, ale one mimo to nie były tak dobre jak powinny. "Chciałam nieco przejść do ofensywy i jednocześnie być regularna. Rywalka jest tego typu tenisistką, która też może czekać na moje błędy. Byłam tego świadoma. Chciałam więc używać moją energię rozsądniej" - wspominała. Jak dodała, generalnie lubi grać mecze w ramach wieczornej sesji, choć odzwyczaiła się od tego. "Poza tym jest różnica między rozpoczęciem spotkania o godz. 19 i o 22. Mam wrażenie, że tak późna gra to duży stres dla mojego organizmu. Trzeba się do tego przyzwyczaić ponownie, bo ostatnio o takiej porze grałam rok temu. Nie jestem wielką gwiazdą, która może sobie wybrać godzinę rozpoczęcia swojego spotkania. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni" - zaznaczyła z uśmiechem Świątek. Przyznała, że gdy jej pojedynek jest wyznaczony na późny wieczór, to modyfikuje swój plan dnia. "Dziś i tak czułam, że brakowało mi trochę tego zapasu energii, choć wstałam o godz. 11, a potem zrobiłam sobie jeszcze drzemkę w ciągu dnia, więc wycisnęłam ze snu wszystko, co mogłam. Cieszę się, że udało mi się dotrwać do końca. Mam nadzieję, że moja regeneracja będzie sensowna przed jutrzejszym meczem miksta. Bardzo doceniam też fakt, że dziś było dużo osób na trybunach, wiele mi dały" - podkreśliła. Po meczu z Ferro 19-letnia Polka narysowała na obiektywie kamery kota. Podczas rozmowy z dziennikarzami została o to zapytana. "To była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Przed spotkaniem zastanawiałam się, co powinnam potem napisać, ale od razu pomyślałam +ok, będziesz miałam szansę coś napisać jeśli wygrasz, więc skup się najpierw na tym+. Po prostu kocham koty. Oglądam ich zdjęcia na Instagramie i to mnie odpręża" - wyjaśniła. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego przyznała, że w porównaniu z ubiegłym tygodniem teraz gra ze znacznie większą swobodą. "Wtedy miałam wielkie oczekiwania, ale wyciągnęłam z tego wnioski. Teraz moje nastawienie jest inne. Staram się zapomnieć, że jestem mistrzynią wielkoszlemową i skupić się tylko na grze" - zaznaczyła triumfatorka French Open 2020. Zapewniła, że czuje się dobrze w Melbourne i cieszy się, że jest w dobrej formie. "Oczywiście, moją ulubioną nawierzchnią jest ziemia, ale w tym sezonie nie ma zbyt wielu turniejów na takich kortach, więc muszę być gotowa na rywalizację na +betonie+. Gramy tak wiele miesięcy na twardej nawierzchni, że wkrótce ona także powinna stać się moją ulubioną" - podsumowała. O pierwszy w karierze awans do ćwierćfinału Australian Open powalczy z rozstawioną z "dwójką" Halep. Z Rumunką, która ma w dorobku dwa tytuły wielkoszlemowe, zmierzy się po raz trzeci. Dwa lata temu w 1/8 finału French Open szybkie zwycięstwo odniosła była liderka światowego rankingu, a w kolejnej edycji paryskiej imprezy na tym samym etapie Polka oddała faworytce łącznie tylko trzy gemy. "Nie myślałam jeszcze o tym, jak będzie wyglądał nasz najbliższy mecz w porównaniu z dwoma poprzednimi i jak się do niego przygotować. Myślę, że będę nieco improwizować. To świetna tenisistka i nawet jeśli wygrałam nasz ostatni mecz, to nadal mam poczucie, że nie mam nic do stracenia, bo Simona jest mistrzynią. Zamierzam więc dać z siebie wszystko i robić wszystko, co mogę idealnie. Nie oczekuję, że wygram, bo gram przeciwko Simonie. Nasz ostatni pojedynek był wspaniały, ale w Paryżu czułam się perfekcyjnie. Trudno będzie ponownie zagrać tak samo. Nie oczekuję więc, że wygram łatwo. To będzie ciężki mecz, a ja mam tylko nadzieję, że zagramy dobrze i może nieco dłużej tym razem" - zaznaczyła Świątek. Przyznała, że jest jedną z tych tenisistek, które czerpią energię od publiczności. W niedzielnym pojedynku z Halep będzie musiała sobie jednak radzić bez niej. W stanie Wiktoria wprowadzono od soboty pięciodniowy lockdown w związku z nowymi przypadkami zakażenia COVID-19. "Kibice dużo mi dają i dlatego tak bardzo mi ich brakowało podczas pandemii. Niestety, teraz znów będę musiała czerpać energię wyłącznie ze swojej motywacji. Mam nadzieję, że dotrwam do tego etapu turnieju, że znów będę mogła mieć przyjemność z gry z publicznością" - dodała. Nastolatka - podobnie jak rok temu - występ w grze pojedynczej łączy z mikstem, do którego zgłosiła się razem z Łukaszem Kubotem. "Bardzo szanuję Łukasza. Wiele mnie nauczył rok temu o grze podwójnej zanim zaczęłam grać debla. On dzieli się swoim doświadczeniem. Mamy nadzieję, że zagramy razem na igrzyskach w Tokio" - zaznaczyła. W środę po konferencji prasowej żartowała, że założenie na rozmowy z dziennikarzami klapek nie było najlepszą decyzją. "Jak na konferencji prasowej widać mnie od pasa w górę, to jest jeszcze ok, ale np. w studio Eurosportu widoczna była cała moja postura, bo byłam hologramem. Byłam w dresie oraz klapkach i nie wyglądało to zbyt sensownie. Muszę więc uważać na to, co ubieram. Dziś nauczyłam się na tym błędzie i założyłam pełne buty" - przyznała z uśmiechem Świątek.