Iga Świątek po pokonaniu Anny Karoliny Schmiedlovej w meczu o brązowy medal w Paryżu mnóstwo mówiło wokół emocji. To był temat wiodący, który przewijał się przez większość pytań, bo Polka nigdy nas nie przyzwyczaiła do tego, by w takim stylu, jak to miało miejsce w półfinale, przegrywać mecze. Perspektywę wielkiego finału pokpiła choćby nieprawdopodobnym dla siebie zwrotem akcji, gdy w drugim secie prowadziła z Chinką Qinwen Zheng już 4:0, by następnie roztrwonić całą przewagę. I ostatecznie przegrała w dwóch setach z mającą dzień konia rywalką. Radwańska o Świątek: Pełna dominacja, wręcz deklasacja - Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni tak płakałam. Może po przegranej w Australian Open w 2021 roku, czy gdy wygrałam swojego pierwszego Wielkiego Szlema w Paryżu. Wówczas płakałem przez trzy dni. Myślę, że gdybym nie rozgrywała tego meczu o brąz, to płakałabym przez tydzień, ale musiałam się ogarnąć. W efekcie przepłakałam pewnie jakieś sześć godzin, było naprawdę ciężko - mówiła nam Świątek. Dla mnie wszystko to, co Polka powiedziała podczas niespełna półgodzinnej rozmowy z mediami, na dziś można zamknąć w jednym zdaniu. Swoją drogą także wypowiedzianym przez gwiazdę polskiego i światowego tenisa. - Ile znaczy dla mnie ten brązowy medal, łatwiej będzie mi odpowiedzieć za kilka tygodni, bo ciągle emocje są obecne z dnia poprzedniego - zaakcentowała. Gdy dziennikarz Interii poprosił o podzielenie się szczegółami dotyczącymi otrzymanego wsparcia, wszak 23-latka wspomniała, że dostała mnóstwo krzepiących wiadomość, wyszczególniła dwie bratnie dusze. - Pisałam trochę z Lindsey Vonn, z Agnieszką Radwańską i z ich wiadomości na pewno czułam, że wiedzą, o czym mówią - odparła. Łzy w oczach Świątek, WTA natychmiast reaguje. Ojciec Polki w centrum wydarzeń Pracująca dla Eurosportu finalistka Wimbledonu z 2012 roku zdecydowała się podzielić swoimi wrażeniami także z pozostałymi polskimi dziennikarzami, którzy są wysłannikami na igrzyska. - Wiadomo było, że ten dzień będzie ciężki dla Igi, bo przejechała tutaj po złoto. Ale myślę, że widzieliśmy zregenerowaną Igę, która w meczu o medal grała swój najlepszy tenis i nie dała rywalce żadnych szans. To była pełna dominacja, wręcz deklasacja - stwierdziła Radwańska. Agnieszka Radwańska: Przede wszystkim powiem Idze, żeby cieszyła się z medalu Radwańska, poza presją spoczywającą na Świątek, podkreśliła w półfinale doskonałą grę Chinki Zheng, z czego także wzięły się problemy naszej gwiazdy i mnożące się błędy. - Dobrze zagrać to jedno, a jeszcze docisnąć taktycznie i wyjść z 0:4, wygrać seta z najlepszą zawodniczką na świecie zwłaszcza tutaj na jej korcie, na mączce, jest wielkim wyczynem - mówiła z uznaniem krakowianka. Ale wróćmy do starcia z Schmiedlovą, którą Radwańska notabene zna choćby z dwóch bezpośrednich pojedynków. I jest zdania, że Słowaczka nie miała żadnych argumentów, by choć liczyć na to, że zdoła "skraść" jednego seta. Radwańska dodała, że prywatną wymianą wiadomości ze Świątek nie będzie się dzieliła z opinią publiczną, więc największych smaczków ich komunikacji naturalnie nie wyjawiła, ale wypowiedziała ważny konkret.