Wszystkiemu winien jest deszcz. W piątek silne opady deszczu zakłóciły przebieg turnieju. Supervisor (osoba nadzorująca zawody z ramienia WTA) musiał odwołać część spotkań i przenieść na sobotę. To dlatego dziś Iga Świątek zagrała najpierw ćwierćfinał, a nie przed godziną 17.30, ale raczej później, przystąpi do półfinału. Iga Świątek grała ćwierćfinał i półfinał w 2021 roku w Rzymie Rozegranie dwóch meczów ciągu dnia nie jest czymś wyjątkowym dla zawodników nawet ze światowej czołówki. Wystarczy co się działo w tym roku w Rzymie, czy dwa lata temu. W 2021 roku ten problem dotknął Świątek. Polka zagrała wtedy - także w sobotę - jeden mecz za drugim. Bez problemu awansowała jednak do finału, pokonując Elinę Switolinę i Coco Gauff. Już wtedy trenerzy 22-letniej tenisistki z Raszyna byli na to przygotowani. Mieli wszystko dokładnie zaplanowane, dokładnie jest tak i teraz. Maciej Ryszczuk, trener przygotowania fizycznego Świątek mówił o tym problemie wielokrotnie m.in. podczas rozmów z Interią, ale także w napisanym przez siebie artykule dla specjalistycznego portalu Forum Trenera. Największym problemem jest to, co się dzieje dzień wcześniej Dziś trenerowi i Świątek jest więc łatwiej niż dwa lata temu w Rzymie. Decyzje o przełożeniu piątkowych meczów zapadły szybko. Sztab najlepszej zawodniczki na świecie nie stracił czasu. - Większym problemem było to, co się działo dzień wcześniej, w tym upatrywałbym bardziej negatywnego wpływu na zawodnika niż dwa mecze z rzędu - wspominał sytuacje z Rzymu Maciej Ryszczuk. - To jest nieustanne czekanie. 15 minut po ustaniu opadów dostajemy sygnał, że plandeka jest zdejmowana i kort będzie gotowy do treningu, rozgrzewki. Czasami tych rozgrzewek są trzy, czasem pięć, czasem sześć, bo nie wiemy, kiedy ostatecznie odbędzie się mecz i czy w ogóle się odbędzie? A trzeba pobudzić układ nerwowy, pobudzić mięśnie, podwyższyć temperaturę, utrzymać energię na wysokim poziomie. Tyle że zaraz potem znów zaczyna padać deszcz i okazuje się, że nie wchodzimy na trening, na mecz. Dla całego naszego sztabu to są bardzo trudne chwile, bo jeden błąd może nas kosztować kontuzję zawodniczki. Wpływ jest też bardzo ograniczony - dodał. W czasie przerwy dopuszczalna jest nawet drzemka A co robi Świątek, czekając na kolejny mecz. Obecny na turnieju w Warszawie tenisowy trener i ekspert w rozmowie z Interią mówi, że jedna z osób ze sztabu jest oddelegowana do tego, aby śledziła wynik drugiego spotkania półfinałowego. Sama zawodniczka wykąpie się, zje i prawdopodobnie odbędzie trening relaksacyjny, może krótki masaż. A co pisał na ten temat Ryszczuk, wracając do tego, co działo się w Rzymie? - W takich sytuacjach korzystamy z tego, co wypracowaliśmy wcześniej, w okresie przygotowawczym. Jeżeli te tygodnie pod względem intensywności i objętości treningu są dobrze przepracowane, to w takich nietypowych, wręcz kryzysowych sytuacjach, zawodniczka sobie poradzi. Bo jeżeli jest w stanie trenować bardzo ciężko przez kilka tygodni, potem na korcie, gdy dochodzi jeszcze motywacja i adrenalina, zniesie również taki wysiłek. Po meczu ze Switoliną z góry ustaliliśmy sobie, że w przerwie robimy Idze delikatny masaż, żeby mogła się rozluźnić. Przeprowadziliśmy także aktywną regenerację, czyli jazdę na rowerze stacjonarnym, skorzystaliśmy z platformy wibracyjnej. Chodziło nam wtedy także o stronę mentalną, by Iga mogła swoje myśli skierować gdzie indziej. Takie "zabiegi" dobrze wpływają na jej układ nerwowy. Potem była delikatna drzemka, odpoczynek i kolejny mecz - wyjaśniał trener i fizjoterapeuta Igi Świątek. Olgierd Kwiatkowski