Abramowicz widziała, co dzieje się ze Świątek. Musiała zareagować. Poruszające wyznanie
Dotychczas Iga Świątek na przestrzeni całej kariery ośmiokrotnie mierzyła się z Qinwen Zheng. Choć przegrała tylko raz, to jeden mecz z Chinką odcisnął piętno na jej psychice. Mowa o starciu w półfinale igrzysk olimpijskich w Paryżu, kiedy to nasza reprezentantka niespodziewanie poległa 2:6, 5:7. Świątek nie ukrywa, że mocno przeżyła tamten pojedynek. Nie obyło się bez interwencji Darii Abramowicz.

Podczas zeszłorocznych igrzysk olimpijskich w stolicy Francji Iga Świątek szła jak burza. Była zdecydowaną faworytką do złotego medalu. Nic dziwnego, skoro Polka kilka tygodni wcześniej sięgnęła po czwarty tytuł Roland Garros. I to właśnie na paryskich kortach rozgrywana była olimpiada.
Nasza zawodniczka dotarła do półfinału. Tam czekało ją starcie z Qinwen Zheng, której wówczas nigdy nie udało się ograć Świątek. Wszystkie karty były po stronie ekspertki od gry na mączce. Tymczasem stało się coś, co za polską tenisistką będzie ciągnęło się do końca kariery.
Świątek była kompletnie rozbita. Tylko jedna osoba mogła jej pomóc
Chinka nagle weszła na najwyższy poziom swoich umiejętności. Ostatecznie w niecałe dwie godziny pokonała Igę Świątek 6:2, 7:5. W finale ograła Donnę Vekić 6:2, 6:3 i sięgnęła po złoto. Polka musiała zadowolić się brązowym medalem. Ten na jej szyi zawisł po rozprawieniu się z Anną Karoliną Schmiedlovą w pojedynku o trzecie miejsce.
Mimo zgarnięcia krążka na igrzyskach nasza reprezentantka czuła ogromny niedosyt. Wiedziała, że stała przed idealną szansą na triumf. W jednym z wywiadów wspominała nawet, że gdyby mogła, chętnie zamieniłaby jednego Wielkiego Szlema na najcenniejszy medal olimpiady.
Porażka z Zheng niesłychanie przygniotła Igę Świątek. - W czwartek przepłakałam chyba z sześć godzin. Gdybym nie grała meczu w następnym dniu, pewnie płakałabym tydzień. Ostatni raz taki wybuch miałam w Australian Open na początku roku, kilka miesięcy po tym, jak wygrałam French Open. Wtedy płakałam też kilka dni - ujawniła na konferencji prasowej, już po zakończeniu turnieju.
Sportsmenka musiała zwrócić się do Darii Abramowicz, która od lat pełni funkcję jej psycholożki. - Po przegranej na igrzyskach w Paryżu rozmawiałam dużo z moją psycholog Darią Abramowicz. Choć tak długo się znamy, wciąż było wiele myśli, które dusiłam w sobie i dopiero wczoraj powiedziałam na głos. Dlatego wiem, jak wiele jeszcze muszę się nauczyć o sobie i o tenisie. Żeby nie brać za dużo bagażu na swoje barki, nie grać dla innych, ale dla siebie. To będzie dla mnie cenna lekcja - tłumaczyła.
Na tym się nie skończyło. - Jak wyglądała moja reszta dnia po porażce? Nie chcesz wiedzieć. Było mi bardzo trudno, bo człowiek wmawia sobie, że to tylko sport. Ale czasami ten sport może złamać ci serce - tłumaczyła dziennikarzom.














