Korty imienia Rolanda Garrosa w Paryżu od jesieni 2020 roku są absolutnym królestwem Igi Świątek i nawet, gdy wydaje się, że Polka na turniej w stolicy Francji przyjeżdża w formie, która pozostawia naprawdę sporo do życzenia, to nie można jej skreślać na kortach nazwanych imieniem francuskiego lotnika. Świątek wróciła do żywych, a potem dostała pytanie. Aż złapała się za głowę Obecna edycja imprezy pokazuje to najlepiej, jak tylko się da. Nasza gwiazda do Paryża przyleciała bowiem bez choćby jednego indywidualnego finału rozegranego w tym sezonie, do czego z pewnością nie przywykła. Co więcej, w swoim ostatnim starcie - w imprezie rangi WTA 1000 w Rzymie Świątek odpadła już na etapie trzeciej rundy. Świątek wygrała, a Rybakina zapisała się w historii Mimo tego każdy kolejny mecz w Paryżu dawał odczucie, że forma Polki rośnie. Pierwszy bardzo poważny test takich opinii przyszedł już w czwartej rundzie, gdzie po drugiej stronie siatki stała Jelena Rybakina, a więc, mimo spadku w rankingu, jedna z najgroźniejszych rywalek. Rybakina bezradna, Świątek "pogrążyła" rywalkę. Organizatorzy nadali komunikat jeszcze w trakcie meczu Kazaszka już w pierwszym secie udowodniła, że nie bez powodu obawy przed rywalizacją z byłą triumfatorką Wimbledonu były duże. 25-latka bowiem wygrała pierwszą partię wynikiem 6:1, co jak się okazało, jest rzeczą absolutnie historyczną. Jak bowiem zauważył Bastien Fachan to pierwsza sytuacja w tej dekadzie, aby Świątek w turnieju rangi Wielkiego Szlema przegrała otwierającą partię rezultatem 0:6, 1:6, a tym większe uznanie należy się Rybakinie, bo zrobiła to na ukochanej nawierzchni i w ulubionym miejscu naszej zawodniczki, a nie chociażby na Wimbledonie. To jednak tyle pozytywów po stronie Rybakiny, bo ten mecz przegrała.