Partner merytoryczny: Eleven Sports

6:1 na koniec, mistrzyni Australian Open ograna. Tak Iga Świątek znów uszczęśliwiła Polaków

10 października już na zawsze pozostanie magicznym dniem w karierze Igi Świątek. To właśnie tego dnia zdobyła swój pierwszy tytuł w głównym cyklu kobiecych rozgrywek. I to jaki! Dokładnie cztery lata temu raszynianka wygrała wielkoszlemowy Roland Garros, pokonując w finale mistrzynię Australian Open z tamtego sezonu - Sofię Kenin 6:4, 6:1. 19-letnia wówczas Iga sprawiła, że po erze Agnieszki Radwańskiej, Polacy znów mogli się cieszyć z sukcesu na tenisowych arenach.

Iga Świątek otworzyła sobie drogę do wielkiej kariery po wygraniu Roland Garros 2020
Iga Świątek otworzyła sobie drogę do wielkiej kariery po wygraniu Roland Garros 2020/MARTIN BUREAU / AFP/AFP

O ogromnym talencie Igi Świątek mówiło się w szerokim gronie odbiorców co najmniej od jej zwycięstwa w juniorskim Wimbledonie w 2018 roku. Przeskok na poziom zawodowy nigdy nie należy jednak do łatwych, o czym w przeszłości przekonało się już wiele zawodniczek. Inaczej stało się jednak w przypadku raszynianki. 27 miesięcy po sukcesie na londyńskich trawnikach przyszedł czas na pierwszy wielkoszlemowy skalp wśród seniorek.

Była końcówka września 2020 roku. Nic nie zwiastowało tego, co ma się wydarzyć za dwa tygodnie. 19-letnia Polka przyleciała do Paryża prosto z Rzymu, gdzie zaliczyła nieudany występ w turnieju rangi WTA 1000. W stolicy Włoch odpadła już w pierwszej rundzie, przegrywając z Arantxą Rus 6:7(5), 3:6. Turniej nad Sekwaną okazał się jednak zupełnie inną historią, jakże piękną dla naszej tenisistki.

Mijają cztery lata od pierwszego tytułu Igi Świątek na Roland Garros. Historia jak z bajki

Tamta edycja Roland Garros odbywała się w innym terminie niż zazwyczaj. Wszystko z powodu pandemii koronawirusa. Już na "dzień dobry" Iga trafiła na broniącą miana finalistki turnieju - Marketę Vondrousovą. Polka zdeklasowała Czeszkę, wygrywając 6:1, 6:2. To spotkanie okazało się przepowiednią do tego, co miało nas czekać dalej. W kolejnych fazach Świątek uporała się z Su-Wei Hsieh i Eugenie Bouchard, aż doszło do jej starcia w czwartej rundzie z Simoną Halep.

Niecałe półtora roku wcześniej Rumunka dała naszej tenisistce srogą lekcję w tej samej fazie zmagań. Triumfatorka paryskiej imprezy z sezonu 2018 wygrała wówczas 6:1, 6:0. Tym razem raszynianka wzięła rewanż, w równie spektakularnym stylu. Pokonała faworytkę rozgrywek 6:1, 6:2 i otworzyła sobie turniejową drabinkę na dobre. Po pokonaniu Martiny Trevisan i Nadii Podoroskiej reprezentantka Polski zameldowała się w finale.

10 października 2020 roku doszło do decydującego starcia o tytuł na Roland Garros. Iga Świątek zmierzyła się w nim z tenisistką, która święciła już swój wielkoszlemowy triumf w tamtym sezonie. Mowa o Sofii Kenin, zwyciężczyni Australian Open. Nasza reprezentantka zupełnie nic sobie nie zrobiła jednak z tego faktu. Po tym, jak przechyliła szalę na swoją korzyść w pierwszym secie, zupełnie zdominowała rywalkę w drugiej odsłonie.

Wygraną 6:4, 6:1 zapewniła sobie sukces w paryskiej imprezie. W całym turnieju straciła zaledwie 28 gemów w siedmiu meczach. 19-letnia Iga stała się pierwszym reprezentantem Polski, który wygrał wielkoszlemowe zmagania w singlu. Szybko wypełniła pustkę, jaka pojawiła się po zakończeniu kariery przez Agnieszkę Radwańską.

W kolejnych latach raszynianka stale potwierdzała, że tamten skalp nie był dziełem przypadku. Do tej pory zgromadziła na swoim koncie 22 tytuły na poziomie zawodowym, w tym 5 w najważniejszych tenisowych rozgrywkach. W dodatku przebywa już 124. tydzień na szczycie rankingu WTA i zajmuje 7. miejsce w historycznym zestawieniu pod kątem największej liczby tygodni na szczycie kobiecego tenisa. Już wkrótce Iga stanie przed szansą na dołożenie kolejnych trofeów do swojej bogatej gabloty.

Roland Garros. Iga Świątek zwyciężczynią turnieju! Wideo/© 2020 Associated Press
Iga Świątek z trofeum za zwycięstwo w Roland Garros 2020/AFP
Sofia Kenin/BERTRAND GUAY/AFP
Iga Świątek z trofeum za zwycięstwo w Roland Garros 2020/CORINNE DUBREUIL / Corinne Dubreuil / FFT / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem