Pierwotnie tekst ukazał się 23 maja, a my - ze względu na dużą popularność materiału - odświeżyliśmy jego treść. 26 maja rozpoczęłą się rywalizacja w głównej drabince drugiego wielkoszlemowego turnieju w tym roku, a więc Roland Garros. Faworytką zmagań będzie oczywiście Iga Świątek, która powalczy o trzeci z rzędu tytuł w Paryżu, a czwarty ogółem. Wiele wskazuje na to, że główną rywalką Polki okaże się Aryna Sabalenka. Obie walczyły ze sobą w dwóch ostatnich finałach zmagań rangi WTA 1000. Niewiele brakowało, a Panie spotkałyby się ze sobą także w finale ubiegłorocznej imprezy w stolicy Francji. Białorusinka przeżyła jednak wtedy bolesną porażkę w półfinale. Rywalką tenisistki z Mińska w walce o awans do starcia o końcowe trofeum była Karolina Muchova. Czeszka imponowała formą od pierwszej rundy. Już na "dzień dobry" wyeliminowała rozstawioną z "8" Marię Sakkari, dzięki czemu mocno otworzyła sobie drabinkę do dalszych faz turnieju. Do półfinału dotarła tracąc zaledwie jednego seta. Kryzysowy moment spotkał ją w drugiej fazie, podczas meczu z Nadią Podoroską. Wówczas w drugiej partii zawodniczka z Ołomuńca nie zdołała ugrać choćby jednego gema, ale szybko się odrodziła i wygrała decydującego seta 6:3. Dodatkowego smaczku przed spotkaniem dodawał fakt, że Sabalenka wciąż pozostawała w grze o awans na fotel liderki rankingu WTA. Aryna była w uprzywilejowanej sytuacji, bowiem odejmując punkty za Roland Garros 2022, wirtualnie znajdowała się przed Igą Świątek. Mogło dojść do sytuacji, gdzie o losach pozycji na szczycie kobiecego tenisa decydowałby wielki finał. Sytuacja potoczyła się jednak zupełnie inaczej. Piękny mecz Sabalenki z Muchovą. Wielki powrót Czeszki w trzecim secie Mecz Sabalenki z Muchovą od początku stał na bardzo wysokim poziomie. W dziewiątym gemie to Czeszka jako pierwsza przełamała rywalkę, a chwilę później serwowała po zwycięstwo w partii. Miała piłkę setową, ale nie wykorzystała jej. Doszło do tie-breaka. Początek układał się po myśli Karoliny, która wygrała pierwsze trzy punkty. Kolejne fragmenty układały się jednak po myśli Aryny, która w pewnym momencie osiągnęła prowadzenie 5-4. Końcówka należała już do Muchovej. Tenisistka z Ołomuńca zgarnęła pierwszą partię rezultatem 7:6(5). W drugim secie Czeszka miała już 2:0, ale wtedy Białorusinka wzięła się za odrabianie strat. Kilkanaście minut później zrobiło się 4:3 dla Sabalenki, z przewagą przełamania. Aryna nie utrzymała jednak przewagi. Już w kolejnym gemie doszło do re-breaka i o losach partii ponownie decydował tie-break. Tym razem optyczna przewaga, poza początkiem, należała do Białorusinki. Przy stanie 6-4 dostała dwie szanse na doprowadzenie do rozstrzygającego seta. Wykorzystała ostatnią z nich i zamknęła partię wynikiem 7:6(5). Ważny moment w trzecim secie nastał w szóstym gemie. Wtedy Sabalenka przełamała swoją rywalkę, a chwilę później wyszła na 5:2. Miała nawet piłkę meczową na 6:2, przy serwisie Muchovej. Czeszka wydostała się jednak z opresji i przedłużyła emocje w spotkaniu. Jak się później okazało - był to moment zwrotny dla całego meczu. Aryna zaczęła odczuwać niebywałą presję. Popełniała błędy, które wcześniej rzadko jej się przydarzały. W kluczowym momencie zawodził ją także serwis. Ostatecznie Karolina wygrała pięć gemów z rzędu i zwyciężyła 7:6(5), 6:7(5), 7:5 po 3 godzinach i 13 minutach gry. Mimo bolesnej porażki, Białorusinka wciąż miała cień szansy na objęcie pozycji liderki rankingu WTA po Roland Garros. Wszystko zależało jednak wyłącznie od Igi Świątek. Polka wywiązała się ze swojego zadania. Pokonała Beatriz Haddad Maię w dwóch setach i niezależnie od wyniku finałowej potyczki z Muchovą, zagwarantowała sobie utrzymanie lokaty na szczycie kobiecego tenisa. Później raszynianka wygrała również z Czeszką, dokonując epickiego powrotu w trzecim secie. Sabalenka dostała znakomitą okazję, by zostać liderką po Wimbledonie, ale również ją zmarnowała. Awansowała na szczyt dopiero po nieudanym US Open dla naszej tenisistki. Jej przygoda ze światową "1" nie trwała jednak zbyt długo. Już po 8 tygodniach Iga odzyskała prowadzenie i pozostaje liderką rankingu WTA aż do dziś. W tym momencie Świątek ma gwarancję utrzymania tej lokaty co najmniej do końca turnieju WTA 500 w Berlinie. Przekłada się to w sumie na przodownictwo przez min. 108 tygodni.