4:6 i 0:3, arcytrudna sytuacja Świątek. Błąd Krejcikovej zmienił wszystko. Co za powrót Igi
Niemal dokładnie dwa miesiące trzeba było zaczekać na kolejne spotkanie z udziałem Igi Świątek. Dzisiaj licznik nieobecności raszynianki w tourze został wyzerowany. Tuż po godz. 13:30 czasu polskiego wyszła na kort w Rijadzie, by zmierzyć się z mistrzynią tegorocznego Wimbledonu - Barborą Krejcikovą. Nasza tenisistka przegrywała już 4:6 i 0:3 z podwójnym przełamaniem. Nagle wszystko odwróciło się jednak na korzyść wiceliderki rankingu. Ostatecznie Iga wygrała 4:6, 7:5, 6:2.
Mecz pomiędzy Igą Świątek i Barborą Krejcikovą otwierał zmagania w grupie pomarańczowej podczas tegorocznego WTA Finals. Oprócz Polki i Czeszki w tym zestawie zawodniczek znalazły się dwie Amerykanki: Coco Gauff i Jessica Pegula. Pojedynek zawodniczek z dwóch sąsiadujących ze sobą krajów stanowił sporą niewiadomą. Jedna wracała po dwumiesięcznej przerwie, na dodatek zmieniła trenera. Druga z tenisistek zmagała się w ostatnim czasie z urazem pleców, a jej forma w tym sezonie była dotychczas bardzo nierówna. Najlepszy występ zanotowała na Wimbledonie, gdzie odniosła sensacyjne zwycięstwo. Do tego wartym odnotowania rezultatem jest również ćwierćfinał Australian Open.
W przeszłości Polka i Czeszka potrafiły toczyć ze sobą bardzo zacięte batalie. Jedna z nich rozegrała się nieco ponad dwa lata temu w Ostrawie. Obie tenisistki walczyły wówczas o tytuł rangi WTA 500. Po 3 godzinach i 16 minutach rywalizacji lepsza okazała się Krejcikova. Reprezentantka naszych południowych sąsiadów wygrała w sumie dwa ostatnie starcia przeciwko Świątek. Teraz 23-latka chciała zrewanżować się przeciwniczce i wyjść na prowadzenie 3-2 w bezpośrednich konfrontacjach.
Pierwszy mecz Świątek po dwóch miesięcach i od razu emocje. Co za starcie z Krejcikovą
Czeszka zaskoczyła Polkę na początku spotkania. Już na "dzień dobry" wypracowała sobie trzy break pointy przy serwisie naszej tenisistki. Pierwsze dwa udało się Idze obronić, ale przy trzecim wyrzuciła piłkę poza kort i tym samym doszło do przełamania już na samym starcie. Po chwili było już 2:0 dla Barbory. Wydawało się, że Świątek z każdą minutą łapie coraz lepszy rytm i kwestią czasu jest odrobienie strat. W szóstym gemie pojawiły się trzy okazje dla 23-latki na 3:3. Niestety, nie udało się jednak wykorzystać żadnej z nich. Krejcikova wygrała pięć akcji z rzędu i powróciła do dwugemowej przewagi.
Na kolejną szansę na przełamanie trzeba było zaczekać do dziewiątego rozdania. Wówczas nasza tenisistka znów miała nieco słabszy moment przy własnym podaniu i pojawił się setbol dla Czeszki. Ostatnie słowo należało jednak do raszynianki. Wyszła z opresji i przedłużyła swoje nadzieje na triumf w premierowej odsłonie. Świątek wyszła na prowadzenie 30-15 przy serwisie Krejcikovej, ale wtedy popełniła stosunkowo prosty błąd z forehandu, który sporo kosztował reprezentantkę Polski. Od tego momentu nie wygrała już punktu i partia zakończyła się zwycięstwem Barbory 6:4.
Wydawało się, że Iga w pewnym stylu rozpocznie drugą odsłonę pojedynku, gdyż prowadziła 40-15 przy własnym podaniu. Później znów coś się jednak zacięło w grze Polki. Wkradło się sporo niedokładności i doszło do break pointa dla Krejcikovej. A przy nim Świątek popełniła podwójny błąd serwisowy. W efekcie początek okazał się dokładnie taki sam, jak w pierwszej partii - 2:0 dla mistrzyni Wimbledonu 2024.
Niestety, to nie był koniec problemów po stronie 23-latki. Kolejny gem przy własnym podaniu zakończył się w dokładnie taki sam sposób, jak ten pierwszy - poprzez podwójny błąd Polki przy własnym serwisie. Zrobiło się już 3:0 dla Barbory, na dodatek z przewagą podwójnego przełamania. Wtedy starsza z tenisistek złapała drobną zadyszkę, popełniła kilka błędów. Jeden z nich kosztował ją pierwszą utratę swojego podania w całym meczu.
Pojawiła się szansa dla Igi, by znów zbliżyć się z wynikiem do rywalki. Nie było o to jednak łatwo. Po raz kolejny Krejcikova miała break pointa, ale tym razem świetną akcję rozegrała Polka. Raszynianka wyszła z opresji i traciła już tylko jedno "oczko" do mistrzyni tegorocznego Wimbledonu. Ten moment zbudował Świątek na kolejne minuty. Nasza tenisistka nie tylko całkowicie zlikwidowała przewagę przeciwniczki, ale pojawiła się nawet na prowadzeniu 4:3.
Ostatecznie partia rozstrzygnęła się dopiero w samej końcówce. Najpierw Iga przetrwała napór rywalki w jedenastym gemie, a później wykorzystała problemy Barbory przy własnym podaniu. Pojawiły się dwa setbole dla naszej reprezentantki. Pierwszego w świetnym stylu obroniła Czeszka, ale przy drugim popełniła już błąd, który spowodował triumf raszynianki 7:5 w drugiej odsłonie pojedynku.
Świątek poszła za ciosem i wypracowała sobie przewagę już na początku trzeciego seta. Polka myślała początkowo, że już pierwszy break point udało się zamienić na prowadzenie 2:0. Po chwili rozległ się jednak dźwięk systemu Hawkeye LIVE, który dał sygnał, że 23-latka minimalnie wyrzuciła piłkę poza kort. Po początkowym zachwycie Iga złapała się ręką za usta. Po następnej wymianie mogła się już jednak cieszyć z wypracowanego przełamania.
Czwarty gem spotkania mógł wlać sporo nadziei Krejcikovej na odrobienie strat. Broniła break pointów w niesamowitym stylu, ale za piątą okazję nie miała już szans. Świątek uciekła z wynikiem, w pewnym momencie prowadziła już 5:0. Barbora walczyła do końca, udało jej się wygrać jeszcze dwa gemy. Ostatecznie nasza tenisistka cieszyła się ze zwycięstwa 4:6, 7:5, 6:2. To był triumf niezwykle ważny pod wieloma względami. W kolejnym meczu fazy grupowej WTA Finals, Polka zagra ze zwyciężczynią starcia Coco Gauff - Jessica Pegula.
Dokładny zapis relacji z meczu Iga Świątek - Barbora Krejcikova jest dostępny TUTAJ.