Półfinałowe starcia tegorocznej edycji kobiecego turnieju Internazionali BNL d'Italia zapowiadały się niezwykle interesująco. Znalazły się w nich aż cztery zawodniczki z TOP 5 rankingu WTA Race, które najlepiej obrazuje formę tenisistek w danym sezonie. W pierwszym starciu o finał Iga Świątek pokonała Coco Gauff 6:4, 6:3. Amerykanka bardzo dobrze rozpoczęła spotkanie, ale z biegiem czasu inicjatywa zaczęła się przesuwać w kierunki Polki. W konsekwencji raszynianka wygrała z tą rywalką już po raz 10. w karierze. Taki rezultat oznaczał już, że Aryna Sabalenka mogła być spokojna o swoją pozycję w kobiecym rankingu, niezależnie od rezultatu meczu z Danielle Collins. Amerykanka po tym, jak ograła Wiktorię Azarenkę, chciała w końcu po raz pierwszy pokonać mistrzynię ostatnich dwóch edycji Australian Open. Do tej pory notowała bilans... 0-5 w bezpośrednich spotkaniach. Chwilowy zryw Collins na nic. Sabalenka rywalką Świątek w finale WTA 1000 w Rzymie Sabalenka rozpoczęła mecz od pewnie wygranego gema przy własnym podaniu. Zanosiło się, że Collins odpowie podobnie, jednak nieoczekiwanie od stanu 40-0 doszło do równowagi. Końcówka należała do Amerykanki i po kilku minutach rywalizacji mieliśmy 1:1. W trzecim gemie Danielle wypracowała sobie pierwszego break pointa w meczu, ale Białorusinka wybroniła się w bardzo dobrym stylu. Chwilę później aż trzy okazje dostała Aryna. Wykorzystała drugą z nich, a potem wygrała gema przy swoim podaniu i było już 4:1 dla 26-latki. Wiceliderka rankingu grała bardzo solidnie, znów imponowała skutecznymi dropszotami. U Amerykanki zaś słabo funkcjonowało pierwsze podanie. W konsekwencji w szóstym gemie ponownie zobaczyliśmy bardzo zacięty gem przy serwisie Collins. Amerykanka zdołała jednak przechylić szalę na swoją korzyść, co dodało jej nieco więcej animuszu. Wywarła presję na Sabalence i wywalczyła kolejną w tym meczu szansę na przełamanie. Przy break poincie niespodziewanie pojawił się podwójny błąd serwisowy po stronie Aryny. Chwilę później zrobiło się już 4:4. Kluczowy moment nastał w dwunastym gemie. Białorusinka walczyła, by zamknąć partię jeszcze przed tie-breakiem. I udała jej się ta sztuka. Wywalczyła sobie dwie piłki setowe. Przy pierwszej z nich Collins podjęła pełne ryzyko i trafiła w linię z forehandu, ale przy drugiej nie miała już tyle szczęścia. Posłała piłkę w siatkę i w konsekwencji pierwszy set trafił na konto Sabalenki rezultatem 7:5. Aryna kontynuowała świetną passę także na początku drugiej partii. W drugim gemie, mimo że Collins prowadziła 40-15, doszło do przełamania, a chwilę później było już 3:0 dla Białorusinki. Amerykanka wyglądała na przygaszoną, jakby pogodzoną z losem. Dopiero w czwartym gemie przerwała passę pięciu gemów z rzędu dla rywalki. Nie zrobiło to jednak wielkiego wrażenia na wiceliderce rankingu. Po kilku minutach prowadziła już 4:1. Na koniec 26-latka jeszcze raz przełamała swoją rywalkę i ostatecznie zamknęła mecz wynikiem 7:5, 6:2. Tym samym po zaledwie dwóch tygodniach dojdzie do rewanżu za epickie spotkanie z Madrytu. Wówczas Iga Świątek pokonała w finale Białorusinkę po obronie trzech piłek mistrzowskich. Starcie o tytuł w stolicy Włoch rozpocznie się w sobotę nie przed godz. 17:00. Dokładny zapis relacji z meczu Danielle Collins - Aryna Sabalenka jest dostępny TUTAJ.