Interia.pl: Gratuluję awansu, jaki nastrój panuje w ekipie? Igor Zacharkin: Powiem panu szczerze, że jestem niezadowolony. Po awansie?! - Nie, nie z tego powodu. Dzwonią do mnie nawet dziennikarze z Rosji i gratulują awansu reprezentacji Polski na MŚ Dywizji IA, a z Polski? Cisza, ani jednego sygnału. Powiem panu szczerze, ręce opadają. - Chłopcy stanęli na wysokości zadania, pracując w skromnych warunkach dali z siebie wszystko i wywalczyli awans po czterech meczach, w dobrym stylu, a od nikogo z oficjeli Polski nie usłyszeliśmy nic, ani słówka gratulacji, choćby jednego telefonu, jakichkolwiek oznak radości. Jest mi w tym momencie żal mojej drużyny. Mobilizowałem chłopaków hasłami: "Walczycie za Polskę!", a z Polski nic, cisza, żadnych gratulacji. Ręce mi opadają, nie chce mi się rozmawiać. Trudno mi mówić w imieniu rządzących, może tak się dzieje dlatego, że hokej w Polsce ma słabą pozycję, ale tym awansem zrobiliście wiele, aby to poprawić. Interia.pl robi wszystko, aby polski hokej był zauważalny w kraju tak, jak na to zasługuje. - I dlatego tylko z panem rozmawiam. Obiecał pan ten awans, powiedział, że to jest wasz obowiązek, ale pewnie nawet pan się nie spodziewał, że to pójdzie tak szybko i że przed ostatnim meczem z najgroźniejszą teoretycznie Wielką Brytanią awans będziecie mieli w kieszeni! - A dlaczego mieliśmy nie awansować tak szybko? Ja byłem w pełni przekonany, że zrobimy swoje. To przekonanie było oparte na mojej intuicji zawodowej, znajomości problematyki hokejowej, a także wiedzy na temat tytanicznej pracy, jaką wykonaliśmy na treningach. Widziałem, jak chłopcy są przygotowani, znałem ich stopień motywacji, wiedziałem, że są świetni od strony organizacyjno-taktycznej. Właśnie dlatego mówiłem, że jesteśmy zobowiązani do wygrania mistrzostw w Wilnie. Tak też się stało. Wierzyłem w chłopaków i oni mnie nie zawiedli. Wiemy wszystko o niedostatkach polskiego hokeja, o tym np., że nasi obrońcy nie są na najwyższym poziomie. Jak udało się panu po tak krótkim zgrupowaniu stworzyć tak nowocześnie grający zespół? Gra w przewagach z podaniami z pierwszego krążka, strzałami na zasłoniętego bramkarza i próbach zmiany kierunku jego lotu, głównie w wykonaniu Marcina Kolusza, to najnowsze światowe trendy. - Wasi chłopcy, Polacy są bardzo zdyscyplinowani. Wykonają wszystko, co im polecisz. A co się tyczy obrońców, jeśli napastnicy sporo pomagają w działaniach defensywnych, to cała obrona wygląda obiecująco i wyraziście. Poza tym, z treningu na trening z obrońcami było coraz lepiej. Zatem tu nic nowego nie było, żadnej tajemnicy, tylko praca, praca i jeszcze raz praca. Co było kluczem do awansu? - Drużyna i tylko ona. Chłopaki dokładnie wypełnili taktyczny plan na każdy mecz. Wiara graczy w trenera i trenera w graczy dała taki rezultat. Co dalej, co pan powiedział drużynie? Po MŚ w Wilnie czeka pana i Wiaczesława Bykowa praca w SKA Sankt Petersburg. Podtrzymuje pan gotowość dalszej, choć nieco luźniejszej współpracy z reprezentacją Polski? - Na ten temat porozmawiamy z prezesem Chwałką dziś wieczór, albo jutro po meczu z Wielką Brytanią. Na razie koncentrujemy się na meczu kończącym turniej. Zapewne nie odpuścicie Wielkiej Brytanii? - Oczywiście, że nie. Plan mamy taki, aby wygrać wszystkie mecze i to się nie zmienia. Wczoraj chłopaki troszkę poświętowali, ale już dzisiaj im zapowiedziałem, że profesjonalizm polega na tym, że walczymy do końca. Do bramki wstawimy Kamila Kosowskiego, to dla niego debiut na mistrzostwach. Gra na co dzień w lidze angielskiej i drużyna powinna mu po prostu pomóc i za wszelką cenę postarać się ograć Anglików. Jeśli będzie inaczej, będę niezadowolony.W meczu z Chorwacją, po golu na 2-1 był moment, gdy wydawało się, że nasze zwycięstwo jest zagrożone. - Ja nie miałem żadnych obaw. Wierzyłem w chłopaków i wymagałem od nich strzelenia kolejnych bramek. Drużyna wypełniła także to zadanie. Rozmawiał: Michał Białoński