Taka kąpiel to jeden z etapów odnowy biologicznej polskich hokeistów w dniu przerwy podczas MŚ I dywizji grupy A w Innsbrucku. Biało-czerwoni wygrali dwa pierwsze mecze i korzystając z wolnego dnia, odnawiają siły przed kluczowym starciem z Kazachstanem (śr. 17). Masażyści naszej ekipy Mirosław Zając i Krzysztof Ritszel przywieźli ze sobą wszystko, co im potrzeba, ale chętni wykorzystali też ze świetnie wyposażonego salonu odnowy biologicznej w jednym z najlepszych hoteli w Innsbrucku. Na szczęście kontuzje omijają "Orłów". Trener Rudolf Rohaczek przekonywał, że atmosfera w drużynie przed spotkaniem, które musimy wygrać, jeśli chcemy walczy o awans, jest bardzo dobra. - Na pierwszym treningu była absolutna cisza, na drugim tak samo, ale dziś widać było, że nerwy puściły - tłumaczył czeski selekcjoner. Organizatorzy zmienili grafik treningów i zamiast zaplanowanego przedpołudniowego spaceru, hokeiści trenowali na tafli dużego lodowiska. To właśnie ono dwukrotnie było areną igrzysk zimowych, a raz mistrzostw świata hokejowej elity. Austriacy uznali jednak, że z ekonomicznego punktu widzenia lepiej rozegrać turniej na małej tafli. Rohaczek zaserwował zawodnikom głównie ćwiczenia w strefie neutralnej. - Podstawowy warunek, aby wygrać z Kazachstanem to zneutralizowanie rywali w środkowej strefie - przekonywał. - Świetnie jeżdżą na łyżwach, są dobrze wyszkoleni technicznie, dlatego musimy maksymalnie utrudnić im wjeżdżanie do naszej tercji, a jeśli już znajdą się w niej, to trzeba szybko wybić krążek i nie wdawać się w indywidualne pojedynki. Wszystko wskazuje, że środowy mecz będzie najlepszym widowiskiem pierwszych dni imprezy. Wprawdzie w szeregach Kazachstanu zabraknie dwóch najbardziej znanych hokeistów z tego kraju - Jewgienija Nabokowa (San Jose Sharks) i Nikołaja Antropowa (Toronto Maple Leafs), ale odmłodzona reprezentacja jest silna i głodna sukcesu. Rohaczek zapewniał, że o żadnej defensywce nie myśli. - Koncentrując się tylko na obronie nie mielibyśmy szans na zwycięstwo - powiedział trener. - Od pierwszych minut musimy zagrać agresywnie. Jestem bardzo spokojny, bo wiem, że jesteśmy w stanie wygrać. W środę zaczniemy czterema piątkami, ale później przejdziemy na grę trzema. Trener uznał, że przesunięcie do trzeciej formacji napastników Marcina Jarosa i Macieja Urbanowicza zwiększyło siłę ognia i jutro również wyjadą na lód razem z Grzegorzem Pasiutem jako centrem. Piękne słońce i letnie temperatury opuściły Innsbruck właśnie wtedy, gdy "Orły" mają wolne popołudnie. - Chciałbym pójść na skocznię Bergisel. Spokojnie sobie usiąść i wypić kawę - zdradził plany Marcin Jaros, który czeka na swoją pierwszą bramkę w Innsbrucku. Dzisiaj pogoda nie sprzyja pieszym wycieczkom, ale cóż, oby jutro zaświeciło dla nas słońce. Mirosław Ząbkiewicz, Innsbruck