Był to pierwszy mecz Polaków na towarzyskim turnieju EIHC w Gdańsku. Spotkanie z Koreą Południową miało dramatyczny przebieg. 40 sekund przed końcem trzeciej tercji Urbanowicz doprowadził do remisu 5-5, a 11 sekund przed końcową syreną dogrywki zwycięstwo zapewnił gospodarzom Marcin Kolusz. - Wygrana odniesiona w trudnym meczu na pewno cieszy. Straciliśmy jednak za dużo bramek po błędach indywidualnych i takich sytuacji musimy się wystrzegać. Akurat w tym spotkaniu nie potrafiliśmy wykorzystać żadnego z okresów gry w przewadze, sami natomiast straciliśmy trzy bramki mając na lodzie jednego zawodnika mniej. To zdecydowanie za dużo - przyznał Urbanowicz, który został wybrany najlepszym zawodnikiem polskiej drużyny. Dzisiaj o godz. 19 "Biało-czerwoni" zmierzą się w Gdańsku z Ukrainą, a na zakończenie imprezy w sobotę o 18 zagrają z Kazachstanem. - Żadna z tych drużyn nie przyjechała do Polski w najsilniejszym składzie. Największą niewiadomą stanowią Ukraińcy, którzy mają swoje problemy i w zeszłym sezonie nie prowadzili nawet rozgrywek ligowych. Do Gdańska przysłali nową reprezentację, ale my również nie gramy w optymalnym zestawieniu. W naszej drużynie brakuje 6-7 zawodników - stwierdził. Z zespołami, które występują w Gdańsku Polacy zmierzą się także pod koniec kwietnia w Kijowie w mistrzostwach świata Dywizji 1A. W stolicy Ukrainy zagrają także Austriacy i Węgrzy. - Ta stawka jest niezwykle wyrównana. Faworytem wydają się być Kazachowie, ale w kwietniu zeszłego roku w Krakowie na mistrzostwach świata pokazaliśmy, że z nimi również można nawiązać wyrównaną walkę. Przegraliśmy przecież tylko 2:3. Poza tym w elicie znajdą się dwie najlepsze drużyny z kijowskiego turnieju, zatem jest o co walczyć - dodał. 30-letni wychowanek Stoczniowca Gdańsk przekonuje, że reprezentacja biało-czerwonych czyni systematyczne postępy, ale jej zawodnikom brakuje regularnych kontaktów z najlepszymi. Takich spotkań jak podczas turniejów EIHC jest zdecydowanie za mało. - Trzeba spojrzeć na świat. Chorwacja, Chiny, a także Słowacja, która ma spore problemy finansowe, posiadają drużyny w KHL. Nie oszukujmy się. Nasza liga, w której od dłuższego czasu tylko dwie drużyny, czyli Comarch Cracovia i GKS Tychy, prezentują odpowiedni sportowy i organizacyjny poziom, nie sprzyja podnoszeniu umiejętności. Wiele spotkań jest formalnością, nic nie dają. Jeśli chcemy się rozwijać i nie dreptać tylko zrobić duży krok do przodu, musimy regularnie rywalizować z lepszymi od siebie. Czołowe polskie drużyny powinny grać co najmniej w lidze austriackiej bądź słowackiej. To jedyna droga, aby coś się w polskim hokeju radykalnie zmieniło - podsumował Urbanowicz.