Według śledztwa ukraińskiego "Obozrewatiela", bramkarz Eduard Zacharczenko i obrońca Władymir Wariwoda mieli przyjąć od Koreańczyków po 30 tys. dolarów za odpuszczenie meczu. Było to ostatnie spotkanie w turnieju rozgrywanego w Kijowie, Ukraina była już zdegradowana do Dywizji IB, a Korea walczyła z Austrią i Kazachstanem o awans do elity. Nie była go pewna, bo na wypadek zwycięstwa Austrii nad Polską dopiero po dogrywce, bądź karnych, brana byłaby pod uwagę mała tabelka. Do mediów wyciekły dwa rękopisy podpisane rzekomo (wiarygodności ich nie zbadał grafolog) przez Zacharczenkę i Wariwodę, w których zobowiązują się do oddania przyjętych 30 tys. dolarów, jeśli Ukraina nie przegra z Koreą Południową co najmniej dwoma golami. Ukraina w istocie przegrała, ale dopiero po rzutach karnych, 1-2. Nie wiadomo zatem, czy podejrzani o próbę ustawienia meczu ostatecznie przyjęli korzyść majątkową, czy nie. Przy pierwszym golu dla Korei Wariwoda był na lodzie, ale nie mógł wiele zdziałać przy kontrze dwóch na jednego. Także Zacharczenko był bez szans, po strzale pod poprzeczkę, z pierwszego krążka, na przemieszczenie. Poza tym, Zacharczenko bronił jak w transie i to głównie dzięki niemu doszło do dogrywki i rzutów karnych. Karne wygrali Koreańczycy 2-0. Po opublikowaniu rękopisów, u naszych wschodnich sąsiadów wybuchł olbrzymi skandal. Tym większy, że o zainicjowanie próby sprzedaży meczu oskarżono Alieksieja Łazarenkę, byłego trenera Witjzazja Charków. "Nie zamierzam nic komentować, proszę nie mieszać mojej osoby z żadnymi wydarzeniami korupcyjnymi. Jestem uczciwym, kierującym się praworządnością obywatelem Ukrainy" - napisał na Facebooku Łazarenko. Śledztwo w sprawie ew. ustawienia meczu rozpoczęła Ukraińska Federacja Hokeja na Lodzie, wypowiedział się również na ten temat minister sportu Igor Żdanow. - Oczekuję na szczegółowe wyjaśnienia federacji hokejowej. Jeśli te doniesienia okażą się być prawdą, będę oczekiwał ukarania winnych z całą surowością obowiązującego prawa. Choćby nie wiem, jak to było bolesne nie mamy prawa ukrywać prawdy, a wręcz przeciwnie, powinniśmy wypowiedzieć wojnę "sprzedawczykom" i dla przykładu ich ukarać - grzmiał Żdanow. Selekcjoner Ukraińców Ołeksandr Sawicki oświadczył, że nie wierzy w doniesienia o tym, że jego podopieczni mogli sprzedać mecz. - Potwierdzenia odbioru pieniędzy nie widziałem. Nie wiem... Rozumiem, że transakcja nie doszła do skutku. Czekam. Federacja bada sprawę. Do "Edkika" dzwoniłem, ale się nie dodzwoniłem. Wariwoda nie trenuje, bo jest kontuzjowany. Na razie w nic nie wierzę, choć mam świadomość tego, że jeśli te informacje się potwierdzą, to chłopaki mogą być zdyskwalifikowani - stwierdził Sawicki. Sprawa dotarła także do prezydenta IIHF Rene Fasela. Światowa federacja również przygląda się temu przypadkowi. Nie zmienia to faktu, że Korea Południowa, w przyszłym roku zadebiutuje na MŚ elity. MB