To były szalone dni w życiu czołowego polskiego napastnika. Najpierw, w czwartek zdobył ze swoim klubem Ocelarzi Trzyniec mistrzostwo Czech, już trzecie z rzędu w przypadku tej drużyny. Później po krótkim jednodniowym okresie świętowania przyjechał do Tychów, by pomóc polskiej reprezentacji w najważniejszym meczu turnieju. Aron Chmielewski wspomógł reprezentacje Polski zaraz po wywalczeniu mistrzostwa Czech - Starałem się uważać z alkoholem, ale wiadomo, że on był. Trzeba było trochę poświętować, ale z tyłu głowy miałem też to, że trzeba zrobić wynik z Japonią. Chciałem w jakiś sposób, nawet mały, pomóc w tym starciu. Teraz mogę już nie przestawać świętować - powiedział i zażartował Chmielewski, który w Ocelarzi występuje regularnie i ma za sobą także grę w takich rozgrywkach jak Hokejowa Liga Mistrzów czy Puchar Spenglera. Pomoc się przydała. Chmielewski był aktywny i po mniejszej widoczności na krążku w pierwszej tercji w drugiej napędzał polską ofensywę. Po jednej z jego akcji omal krążka do bramki nie wbił Alan Łyszczarczyk. "Chmielu" wspomagał też defensywę i na równi z kolegami zapracował na zwycięstwo 2-0 nad Japonią oraz awans na zaplecze światowej Elity. Czytaj także: Prezesi ważniejsi od hymnu. Zgrzyt po wielkim sukcesie polskiej reprezentacji Za rok przeprawa Polski w hokejowych mistrzostwach świata wzniesie się na duży wyższy poziom, ale Chmielewski wcale nie uważa, by "Biało-Czerwoni" stali na straconej pozycji. Wręcz przeciwnie, ostrzega rywali przed konfrontacją. "Nasza drużyna jest bardzo niebezpieczna. Ja bym nie chciał grać przeciwko Polsce. Pokonaliśmy Kazachstan czy Białoruś, nie tracimy praktycznie bramek, gramy z sercem i zaangażowaniem" - zakończył.