Polska do światowej elity w hokeju na lodzie wraca po 22 latach. Całe pokolenie hokeistów czekało na ten moment. Każdy z nas chciałby, by Biało-Czerwoni grali efektownie i skutecznie, jak w meczu z Węgrami, ale wszyscy też doskonale zdają sobie sprawę, że w Ostrawie, gdzie nasza kadra będzie rozgrywała swoje spotkania, poprzeczka zawiśnie bardzo wysoko. Problemem naszych hokeistów w starciu z Węgrami była gra w przewadze. To akurat był nasz atut w ubiegłorocznych MŚ Dywizji IA. Robert Kalaber, selekcjoner kadry, jest jednak spokojny. Mistrzostwa Świata w Hokeju 2024: Terminarz i mecze Polaków Mistrzostwa świata w hokeju 2024. Jasny cel selekcjonera kadry On w tej chwili skupia się na ważniejszych elementach przygotowania do MŚ. Tym - jak podkreślił - będzie gra w defensywie. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Za wami pierwsze mecze towarzyskie. Dwa spotkania z Węgrami zakończyły się zwycięstwami. Padło wiele bramek, ale nasi hokeiści pokazali się przede wszystkim z bardzo dobrej strony. Jest pan zaskoczony, że zwycięstwa nad ekipą, która dopiero opuściła szeregi Elity, były takie łatwe? Robert Kalaber: - Jestem przede wszystkim bardzo zadowolony z zadań, jakie zostały wykonane przez zawodników. Graliśmy szybko i aktywnie. W każdym meczu jako pierwsi zdobywaliśmy bramkę, a potem dokładaliśmy kolejne. Bardzo dobra i skuteczna była w naszym wykonaniu pierwsza tercja drugiego meczu, którą wygraliśmy 4:0. W drugiej było podobnie do połowy. Graliśmy do tego czasu nasz hokej. Taki, jaki chcemy. Graliśmy prosto, ale szybko i wywieraliśmy presję na rywalu. Przy stanie 6:0 chłopaki zaczęły dokładać swoje i grać trochę pod publiczkę. To było jednak normalne, kiedy prowadziło się tak wysoko. Rywal, choć będzie występował w tym roku w Dywizji IA, to jednak w rankingu IIHF jest wyżej notowany. Poza tym z Węgrami grało się zawsze bardzo trudno. Tymczasem w meczu z nami nie mieli nic do powiedzenia. - Może różnica pomiędzy obiema drużynami nie była aż tak duża, ale my za to byliśmy skuteczni. Pewnie prowadziliśmy też grę. Mimo że w drugim meczu prowadziliśmy już 6:0, to jednak wcale to tak łatwo nie wyglądało na lodzie. Cieszy mnie ta skuteczność, ale też to, że chłopaki coraz lepiej się rozumieją. Najbardziej cieszy mnie fakt, że zadania, jakie realizujemy na treningach, potrafią potem zrealizować w trakcie meczu. To pokazuje, że mamy pomysł na proces treningowy. Zawodnicy też ufają sztabowi szkoleniowemu i jeśli wygrywają, to łatwiej jest ich przekonać do ciężkiej pracy, jaką musimy jeszcze wykonać przed mistrzostwami świata. W spotkaniu z Węgrami nie udało się wykorzystać żadnej gry w przewadze. To pana martwi, czy jest pan spokojny, bo będzie jeszcze czas na pracę nad tym elementem? - Nie martwię się tym na razie. Nasza gra w przewagach wyglądała dobrze, ale nie była efektywna. Trzeba zrobić więcej rzeczy. Na pewno trzeba więcej strzelać. Na ostatnim zgrupowaniu temu elementowi poświęciliśmy może 20 minut. Mieliśmy dużo innej pracy. Najważniejsze dla nas była praca nad grą w tercji obronnej i nad wyjściem z niej oraz grą w środkowej strefie lodowiska. Do tego była jeszcze gra w ataku. W ciągu czterech dni było zatem tego sporo i nie wszystko można było zrobić naraz. Nad czymś jeszcze się skupialiście? - Nad grą w osłabieniach. To będzie dla nas ważny element. Nad nim się skupialiśmy na razie bardziej niż nad grą w przewadze. I stąd pewnie nasza nieskuteczna gra w przewadze w meczu z Węgrami. Można doszukiwać się optymizmu po tych dwóch zwycięstwach? - Każda wygrana cieszy. Tym bardziej że za nami jest naprawdę trudny okres przygotowań. W kolejnym też nie będzie łatwo. Wytłumaczyłem chłopakom, po co to robimy. Na mistrzostwach świata rozegramy siedem meczów w dziesięć dni. Nie będzie zatem komfortu, a każdy mecz będzie bardzo intensywny. Zawodnicy wytrzymają maksymalnie 20-30 sekund i będą potrzebować zmiany. Powołał pan Krzysztofa Maciasia, który ma za sobą dobry sezon w juniorskiej lidze w Kanadzie. Jaką rolę może pełnić w naszej drużynie? - On przyjeżdża do nas z juniorskiej ligi i musi sam pokazać, na co go stać. Węgry były w tamtym roku w Elicie, teraz z nami dwukrotnie przegrali. Jestem ciekaw, jak on będzie się prezentował w defensywie. Na mistrzostwa świata Elity nie jedziemy przecież prowadzić gry, ale jedziemy tam się bronić. Będziemy czekać na swoje okazje do kontr. Zawodnicy będą zatem pewnie się często zmieniać, bo będziemy musieli być konsekwentni w obronie. Będziemy walczyć nie tylko o każdy punkt, ale też każdą bramkę. Krzysiek będzie musiał zatem pokazać, że umie bronić i że będzie mu można zaufać. Jeśli pokaże, że jest lepszy od innych zawodników, to na pewno dostanie swoją szansę. W Krynicy-Zdroju - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport