Nasi hokeiści rozpoczęli agresywnie, ale bardzo szybko stracili pewność siebie. Potem łapali zupełnie niepotrzebne kary, a proste błędy w kryciu po stracie krążka bezlitośnie wykorzystywali rywale. - Początek nie był dobry z naszej strony. Nie wyszliśmy wystraszeni, ale gra nie chciała się nam kleić i to już od pierwszej zmiany. Niepotrzebnie łapane kary totalnie wybijały nas z gry. Później znowu trzeba było długo pracować nad swoimi okazjami. Bardzo szkoda porażki. Trochę utrudniliśmy sobie sprawę, ale nie poddajemy się. W niedzielę mamy kolejny mecz - powiedział Marcin Kolusz. Aż pięć kar nasi hokeiści zarobili w strefie ataku. Na tym poziomie to niedopuszczalne. Włosi byli szybsi. - Bronienie się w osłabieniach kosztowało nas sporo sił. Tercje są ogromne, trzeba bardzo dużo jeździć i myślę, że właśnie to było jedną z przyczyn naszej wolniejszej jazdy, ale nie zwalałbym na to winy. Mieliśmy ten sam lód, co rywale - powiedział kapitan "Biało-czerwonych". - Musimy jak najszybciej przeanalizować tę porażkę i wyciągnąć wnioski, bo już w niedzielę kolejny mecz - dodał Marcin Kolusz. Włosi zaprezentowali się znacznie lepiej niż przed rokiem, gdy także na początek mistrzostw ograli nas w Krakowie. - Zagrali spokojniej, ładnie wymieniali krążek we własnej tercji, przytrzymywali go, dobrze najeżdżali na podania, ale na pewno byli dzisiaj do ogrania - podkreślił nasz skrzydłowy. Mirosław Ząbkiewicz, Katowice