"Radzik" bronił wyśmienicie. Obronił 32 z 33 strzałów, a próbowali pokonać go zawodnicy o wyższych indywidualnych umiejętnościach niż nasi ligowcy. - Chcielibyśmy, że to był pierwszy mecz turnieju i żebyśmy w taki sposób zaczęli mistrzostwa. Niestety, rzeczywistość jest inna. Po trzech meczach mamy trzy punkty, ale nie poddajemy się. Widać było, że wszyscy zostawili na lodzie serce. Mieliśmy trochę szczęścia, ale wiadomo - ono musi być. Wytrzymaliśmy pierwszą tercję, w której popełniliśmy trochę za dużo kar, ale od drugiej było widać, że gramy tak, jak powinniśmy. Kolejne dwa mecze zagramy podobnie i jeszcze możemy się liczyć w tym turnieju - powiedział Radziszewski. - Nie można mówić, że zlekceważyliśmy Włochów czy Koreę. Po prostu tamte spotkania nie ułożyły się po naszej myśli. Musieliśmy gonić wynik. Nie udało się i nie zdobyliśmy punktów - dodał. Trener Jacek Płachta zrobił rewolucję w składzie poszczególnych formacji przed meczem ze Słoweńcami. - Trener pozmieniał piątki i widać, że grają lepiej, bo strzelają bramki. W pierwszych meczach strzeliliśmy po jednym golu, a w takiej sytuacji ciężko wygrać. Teraz zdobyliśmy cztery i od razu są trzy punkty - podkreślił "Radzik".