"Dziubek" zaliczył dwie asysty. W obu sytuacjach wypracował gole, którymi nasz zespół błyskawicznie odpowiadał na trafienia rywali. Zwłaszcza podanie przy bramce Mateusza Bepierszcza na 4-1 było przedniej marki. - Ważne, że pojeździliśmy, pograliśmy krążkiem. Zapoznajemy się z halą. Dopiero drugi raz mieliśmy okazję jeździć po tym lodzie. Trzeba się do niej przyzwyczaić, bo hala jest duża i trzeba więcej jeździć - relacjonował na gorąco "Dziubek". Nasz zespół kontrolował sytuację i nawet, gdy tracił gole, szybko potrafił skutecznie odpowiedzieć, studząc nadzieje rywali na nawiązanie równorzędnej walki. Zwycięzców się nie sądzi, ale mając w perspektywie mecze z Litwą, a przede wszystkim Węgrami, trzeba wyciągnąć wnioski z czego wynikały proste błędy zwłaszcza na początku drugiej i trzeciej tercji. Trener Jacek Płachta tłumaczył swoich zawodników, że nie da się grać bezbłędnie, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że mocniejszy rywal nie zmarnuje takich prezentów. Krystian Dziubiński przekonywał, że to nie kwestia dekoncentracji. - Nie. Każdy jest skoncentrowany, każdy chce, ale przeciwnik też nie śpi. Też trenuje, pracuje, ma jakieś cele. Czasem tak jest, że ktoś spóźni się o ułamek sekundy z atakiem, krążek wyjdzie z tercji, z tego robi się kontra. To jest normalne, tym bardziej że cały czas prowadzimy grę, chcemy grać kreatywnie. Jakieś niedokładne podanie się przydarzy i właśnie z tego wynikały te kontry, a nie z dekoncentracji, bo każdy jest przygotowany na sto procent mentalnie i fizycznie - tłumaczył napastnik Comarch Cracovii, który był jednym z najlepiej punktujących zawodników Polskiej Hokej Ligi w sezonie zasadniczym. Mirosław Ząbkiewicz, Budapeszt