"Biało-czerwoni" po dwóch słabych meczach i porażkach z teoretycznie znacznie łatwiejszymi rywalami (Włochami i Koreą), pokonali głównych faworytów do końcowego triumfu - Słoweńców i Austriaków. Po sukcesie, jakim był awans do finałowego turnieju kwalifikacji olimpijskich, nasz zespół przełamuje kolejne bariery. Ze Słoweńcami wygraliśmy w meczu o prawdziwą stawkę po raz pierwszy od 16 lat, z kolei Austriaków pokonaliśmy poprzednio na MŚ w 1991 roku! - Czeka nas ciężki, fizyczny mecz - przewidywał asystent trenera Austriaków, były znakomity napastnik Dieter Kalt i jego słowa w pełni się potwierdziły. To był prawdziwy bój. - Wiedzieliśmy, że to będzie tak zacięty mecz. Fajnie, że wygraliśmy i wróciliśmy do gry. Czekamy na ostatni dzień, co tam się wydarzy, bo może być bardzo ciekawie - powiedział Maciej Urbanowicz, który debiutował na mistrzostwach świata w 2008 roku w Innsbrucku. Wtedy przegraliśmy z Austriakami 3-7, a Urbanowicz asystował przy jednym z goli. Nasz zespół wciąż jest przedostatni w tabeli, ale jeśli wygra z Japonią, to przy korzystnych wynikach może nawet wywalczyć awans do elity. - Wszystko jest jeszcze możliwe, zobaczymy, jak sytuacja się ułoży. Potrzebujemy trochę szczęścia, ale ciągle jesteśmy w grze - powiedział Maciej Urbanowicz. W starciu z Austrią nie dopisywało nam szczęście. Okazji było sporo, a krążek kilkakrotnie odbijał się od słupków, a raz od poprzeczki. - Taki jest hokej. Austriacy też mieli swoje sytuacje. Świetnie bronił Przemek, my też dobrze graliśmy w obronie. Cieszymy się, że wygraliśmy, bo na pewno jest to dla nas sukces - ocenił waleczny napastnik Orłów. Mirosław Ząbkiewicz, Katowice