W stolicy Kazachstanu "Biało-Czerwoni" pokonali 8-0 Holandię, 6-1 Ukrainę, a w decydującym meczu gospodarzy 3-2. Ten ostatni wynik uznać należy za ogromną niespodziankę. W reprezentacji Kazachstanu grało 18 zawodników (z czego sześciu to naturalizowani gracze ze Szwecji i Kanady) występujących na co dzień w drużynie Barys Nur-Sułtan, która zajmuje trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej ligi KHL. - Wiedzieliśmy, że ten trzeci mecz będzie najważniejszy i przesądzi o awansie. Było ciężko, bo Kazachowie grali u siebie, mieli wsparcie kibiców. Chcieli wygrać za wszelką cenę i to było dla nich pewnym problemem, bo ciążyła na nich ogromna presja. Może z tego powodu nie wykorzystali kilku stuprocentowych okazji bramkowych. My robiliśmy swoje, chcieliśmy sprawić niespodziankę i się udało. Zablokowaliśmy dużo strzałów, graliśmy z poświęceniem. To zadecydowało o naszym zwycięstwie - dodał Chmielewski. W meczu z Kazachstanem Polacy objęli w 31. minucie dwubramkowe prowadzenie, ale choć wypuścili je z rąk, to nie załamali się. - Wynik 2-0 dla nas utrzymał się tylko przez kilkanaście sekund, bo Kazachowie szybko zdobyli bramkę kontaktową, potem wyrównali. Na pewno taki rozwój sytuacji w meczu nie jest łatwy dla drużyny, która prowadzi, ale udało nam się strzelić gola na 3-2 na początku ostatniej tercji i już umiejętnie się broniliśmy. W końcówce zagraliśmy bardzo mądrze, nie oddawaliśmy krążków za darmo. Nie wybijaliśmy ich, ale też próbowaliśmy rozgrywać akcje. To zaprocentowało, bo rywal miał problem z wejściem do naszej tercji - podkreślił. Jego zdaniem sukces w kwalifikacjach olimpijskich doda młodej polskiej drużynie pewności siebie i powinien pomóc w kwietniowych mistrzostwach świata Dywizji 1B w Katowicach, gdzie biało-czerwoni powalczą o awans z: Serbią, Łotwą, Estonią, Japonią i Ukrainą. - Będziemy chcieli w Spodku wywalczyć awans. Reprezentacja Polski zasługuje, aby grać poziom wyżej. Nie możemy narzucić na siebie zbytniej presji, jak to zrobili Kazachowie, bo to na pewno nie pomaga. Trzeba będzie zagrać jak teraz z sercem i wolą walki - stwierdził Chmielewski. Z kolei pod koniec sierpnia Polacy wystąpią w decydującym turnieju kwalifikacji olimpijskich na Słowacji z gospodarzami, Białorusią i Kazachstanem. Rozegrany zostanie najprawdopodobniej w Koszycach, choć jest brana jeszcze pod uwagę Bratysława. Awans do igrzysk w Pekinie zapewni sobie tylko zwycięzca. - Poprzeczka będzie na pewno wysoko zawieszona, ale my z Austrią wygrywaliśmy na mistrzostwach świata. Z Białorusią cztery lata temu w kwalifikacjach olimpijskich zagraliśmy w Mińsku wyrównany mecz, w którym prowadziliśmy 2-0. Słowacja wiadomo - to drużyna z elity, ale gra u siebie i też zmierzy się z ogromną presją. Nie pojedziemy tam z nastawianiem, że awansujemy, ale chcemy zrobić niespodziankę - zapewnił napastnik Ocelrani Trzyniec. Chmielewski już w poniedziałek wrócił do domu (reszta reprezentacji dotrze do Polski we wtorek), gdyż w środę czeka go ligowy mecz z BK Mlada Boleslav. Ocelarni, którzy bronią tytułu mistrza Czech, zajmują obecnie czwarte miejsce w tabeli. Potencjał tej drużyny znacznie wzrósł, gdy na początku tego roku dołączył do niej hokeista polskiego pochodzenia Wojtek Wolski, który ma za sobą grę w klubach NHL, KHL, a z reprezentacją Kanady zdobył brązowy medal na igrzyskach w Pjongczangu. - Jestem zadowolony, gram regularnie, na podobnym poziomie, jak rok temu. Odkąd przyszedł do nas Wojtek, to nasze szanse wzrosły. Chcemy obronić mistrzowski tytuł. Tak do tego podchodzimy - zadeklarował Chmielewski, który w 42 spotkaniach zdobył osiem bramek i zaliczył sześć asyst. Grzegorz Wojtowicz