"Biało-Czerwoni" spisywali się wyśmienicie we wcześniejszych pojedynkach podczas tej imprezy. Najpierw pokonali Holandię 8-1, a następnie Ukrainę 7-3 i byli jedyną drużyną z kompletem punktów. Rumunia także wygrała dwa spotkania, ale z Estonią dopiero po dogrywce. Po początkowym badaniu z obu stron, zaczęli przeważać podopieczni Tomasz Valtonena. Polacy starali się pokonać bramkarza rywali, jak w szóstej minucie Krystian Dziubiński, ale bez rezultatu. Jednak na ławkę kar powędrował Adam Domogała, a 42 sekundy później dostaliśmy kolejne dwie minuty za wystrzelenie krążka przez Przemysława Odrobnego. Bramkarz "Biało-Czerwonych" grał z Holandią, a z Ukrainą ustąpił miejsca Johnowi Murrayowi. Za niego karę odsiadywał Filip Starzyński. Rumuni wykorzystali podwójną przewagę. Polacy nie umieli wystrzelić krążka z własnej tercji, tak jak Patryk Wajda, rywale rozegrali go szybko i Szilard Rokaly uderzył nie do obrony z prawego bulika. W 11. minucie mieliśmy szansę na wyrównanie, ale Paweł Dronia, który dołączył do kadry po zwycięstwie w drugiej lidze niemieckiej z Ravensburg Towenstars, strzelając z bekhendu trafił wprost w Zoltana Toke, podobnie jak dobijający Damian Kapica. Na początku drugiej tercji to Polacy grali w przewadze, jednak mimo kilku groźnych sytuacji podbramkowych, nie udało się strzelić wyrównującego gola. Po chwili znowu graliśmy jednego zawodnika więcej, kiedy na ławkę kar trafił Pawło Borysenko, ale ponownie jej nie wykorzystaliśmy. Najlepszą okazję miał Alan Łyszczarczyk, ale jego dwa uderzenia odbił Toke. W 29. minucie Rumuni wyprowadzili groźny atak. Tamas Reszegh znalazł się w sytuacji sam na sam, ale górą był Odrobny. "Biało-Czerwoni" cisnęli, ale rywal potrafił odgryźć się w kontrze. Tak było w 33. minucie, kiedy po składnej akcji strzelił Butocznow, ale wprost w bramkarza. Dwie minuty później wydawało się, że będzie 1-1. Fililp Komorski uderzył ze środka, Toke odbił krążek, napastnik "Orłów" jeszcze do niego dopadł, jednak nie był w stanie z bekhendu skierować go do siatki. Przed nim na lód rzucili się bramkarz i jeden z zawodników Rumunów. Chwilę później znowu dał o sobie znać Reszegh, którego strzał po rykoszecie mógł zmylić Odrobnego, na szczęście tak się nie stało. Z kolei w 38. minucie Kolusz zgubił krążek w tercji neutralnej, przejął go Rokaly, jednak przegrał w sytuacji sam na sam z polskim bramkarzem. Na przełomie drugiej i trzeciej tercji "Biało-Czerwoni" znowu grali w przewadze, ale ponownie bez efektu w postaci gola. Potem było już coraz więcej chaosu. Rumuni sprytnie się bronili, od czasu do czasu próbując zdziałać coś z przodu, a nasi hokeiści dostosowali się do tej szarpanej gry. Na nasze szczęście rywal popełniał proste błędy w trakcie zmian i po raz drugi w meczu otrzymał karę za zbyt dużą liczbę zawodników na lodzie. Polacy nie byli jednak w stanie wykorzystać nawet przewagi. W 49. minucie Patryk Wronka zagrał świetnie do Kolusza, który w sytuacji sam na sam strzelił ponad bramką. W końcu jednak udało się wcisnąć gola. W 52. minucie Kapica przymierzył z wysokości bulików tuż przy słupku i Toke był bez szans. Cóż z tego skoro po chwili nasi hokeiści popełnili fatalny błąd. Dokładnie Odrobny. Bramkarz chciał wybić krążek wystrzelony przez Rumunów i trafił nim w Arkadiusza Kostka, a ten wpadł do siatki. Kuriozalny gol. Sędziowie mieli kłopot, żeby ustalić, kto jest jest jego strzelcem, ostatecznie podali, że ostatnim, który dotknął "gumę" w ekipie Juliusa Penzesza był Butocznow. Valtonen na minutę i 45 sekund przed końcem wycofał Odrobnego. I "Biało-Czerwoni" na 23 sekundy przed końcem doprowadzili po raz drugi do wyrównania. Dronia podał przed bramkę, gdzie krążek łyżwą zatrzymał Dziubiński i natychmiast uderzył pokonując Tokego. W dogrywce obie strony miały okazje. Z Polaków Wronka czy Kapica, z Rumunów Rokaly czy Roberto Gliga. W końcówce Polacy grali w osłabieniu, gdyż na ławkę kar powędrował Dronia. Rumuni to wykorzystali. W 65. minucie Borysenko przymierzył z linii niebieskiej, a krążek po rykoszecie znalazł drogę do bramki. Od 1980 roku to dopiero trzecia porażka "Biało-Czerwonych" z tym rywalem, ale druga w tym roku. W tym czasie odnieśliśmy 30 zwycięstw, w tym 13-0 czy 11-2 i odnotowano dwa remisy. We wcześniejszych środowych meczach Ukraina pokonała Holandię 8-1, odnosząc pierwsze zwycięstwo w Tallinnie, a Japonia wygrała z Estonią 5-2. W czwartek Polacy zagrają z Estonią. Początek o 19.00 naszego czasu. Transmisja w TVP Sport. Do Dywizji 1A, czyli na zaplecze hokejowej elity, awans wywalczy tylko najlepsza drużyna. Polska - Rumunia 2-3 (0-1, 0-0, 2-1, 0-1) po dogrywce Bramki: 0-1 Rokaly-Reszegh-Butocznow (8.37, w podwójnej przewadze), 1-1 Kapica-Dronia-Wronka (51.56), 1-2 Butocznow (53.25), 2-2 Dziubiński-Dronia-Neupauer (59.37). 2-3 Borysenko-Gliga (64.07). Polska: Przemysław Odrobny - Marcin Kolusz, Oskar Jaśkiewicz, Patryk Wronka, Krystian Dziubiński, Tomasz Malasiński - Mateusz Bryk, Arkadiusz Kostek, Alan Łyszczarczyk, Bartłomiej Neupauer, Damian Kapica - Patryk Wajda, Paweł Dronia, Bartłomiej Jeziorski, Filip Komorski, Mateusz Gościński oraz Bartosz Ciura, Szymon Marzec, Mateusz Michalski, Adam Domogała, Filip Starzyński. Rumunia: Zoltan Toke - Pawło Borysenko, Jewhen Jemielianienko, Zsombor Molnar, Roberto Gliga, Gergo Biro, Alpar Sallo, Tamas Farkas, Szilard Rokaly, Anton Butocznow, Tamas Reszegh - Attila Goga, Huba Bors, Balazs Peter, Daniel Tranca, Mircea Constantin - Ede Mihaly, Tihamer Gyorfy, Hunor Csergo, Adrian Irimia, Eduard Casaneanu. Sędziowali: Mads Frandsen (Dania) - David Nothegger (Austria), Toivo Tilku (Estonia). Kary: Polska - minut 6 minut; Rumunia - 8 minut. Strzały: 36-18 (10-8, 13-6, 13-4). Holandia - Ukraina 1-8 (0-1, 1-4, 0-3) Japonia - Estonia 5-2 (4-1, 0-0, 1-1) Tabela: 1. Rumunia 3 7 10-7 2. Polska 3 7 17-7 3. Japonia 3 6 10-7 4. Estonia 3 4 9-10 5. Ukraina 3 3 13-11 6. Holandia 3 0 3-20 Pawo