"Biało-Czerwoni" w trakcie rozgrywanych w Budapeszcie mistrzostw świata Dywizji 1A przegrali z Włochami 1-3, Wielką Brytanią 3-5, Węgrami 2-3 i Kazachstanem 1-6, a pokonali spadkowicza z elity Słowenię 4-2, która grała w lutowych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. - Na zwycięstwa w meczach z Włochami, Brytyjczykami i Węgrami chyba liczyli nasi kibice. I nawet nasza gra w tych spotkaniach nie wyglądała źle, tyle, że komplety punktów zdobyli rywale. Zadecydowały drobne rzeczy - ocenił Płachta, który prowadził drużynę narodową przez trzy lata (2014-2017). Za jego kadencji Polacy zajmowali dwukrotnie trzecie, a następnie czwarte miejsce. Jego zdaniem spadek może zmienić spojrzenie na kadrę. - Przez ostatnie lata ciągle słyszeliśmy, że potrzebny jest przede wszystkim awans. Nikt nie chciał słuchać o jakimś długofalowym planie, o wprowadzaniu do zespołu młodych zawodników. Na to nie było czasu. Być może teraz co się zmieni - zaznaczył. Dodał, że liczy na szybki powrót Polaków na zaplecze elity. - Chciałbym też, żebyśmy tam się stabilnie zakotwiczyli. Nie ma co ukrywać, w Budapeszcie dostaliśmy solidnie po głowie. Oczekiwania były bardzo duże, wspominano o walce o awans. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski i oby to był początek czegoś dobrego - podsumował Jacek Płachta, którego syn Matthias w barwach Niemiec wywalczył w lutym srebrny medal olimpijski. Kontrakt Płachty z polską federacją wygasł w kwietniu 2017, potem podjął pracę w klubie Eispiraten Crimmitschau (zaplecze niemieckiej elity). Jego następcą został Kanadyjczyk Ted Nolan, który w duecie ze swoim rodakiem Tomem Coolenem poprowadził Polaków podczas MŚ. Piotr Girczys